„Widziałam to wszystko na własne oczy” – 80. rocznica bitwy pod Olszewem

„Żeby taka tragedia, jak tu, w Olszewie, nigdy się nie powtórzyła, żeby były spokojne miasta i wioski, żeby nigdy wojny nie zaznał naród polski”

To będzie historia bólu, cierpienia, ale i ogromnej wiary. Lekcja tego, że jakkolwiek ciężko doświadczy nas los, należy podnieść się i po prostu żyć. Bo życie Genowefy Mazur to świadectwo tego, że każdą przeciwność da się pokonać. Była piękna – zewnętrznie, ale przede wszystkim wewnętrznie. Pięknie też żyła. Mimo wszystko.

Urodziła się 20 listopada 1927 roku we wsi Olszewo w rodzinie Topczewskich. Los nie szczędził jej przeciwności od najmłodszych lat. Bardzo wcześnie straciła ojca. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść.

Bitwa pod Olszewem – niewyobrażalna tragedia, z którą przyszło zmierzyć się zaledwie dwunastoletniej dziewczynce. Mimo, że od tych tragicznych wydarzeń minęło blisko osiemdziesiąt lat, pamiętała każde zdarzenie, każde miejsce, słowo, każdy szczegół. Skutki tych wydarzeń pozostawiły ślad w jej sercu na zawsze a wspomnienia były wciąż żywe, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. Co roku uczestniczyła w obchodach upamiętniających tę straszną bitwę i jej ofiary. Pisała przemówienia, wiersze. Pamiętała i była za tę pamięć wdzięczna również innym. Mimo zaawansowanego wieku starała się być i na swój sposób, sposób osoby, która sama przeżyła tę tragedię, oddać hołd poległym. Wśród ofiar byli przecież członkowie jej rodziny, sąsiedzi, ale też przedstawiciele Wojska Polskiego.

„Wrzesień to był miesiąc rozlanej krwi”

Historia ta rozpoczyna się tak… 13 września 1939 roku około godziny 13.00 ktoś przejechał motorem przez wieś. Patrzymy: Niemiec! Wywołało to wśród nas ogromną radość. A dlaczego? Bo tydzień wcześniej na Olszewo Niemcy zrzucili od strony szosy kilka bomb. Na szczęście nie trafili w żaden budynek. Ale lęk i strach wśród mieszkańców zagościł na dobre. Samoloty latały w górze bardzo często. Rozmawialiśmy wtedy między sobą, że jeżeli Niemcy wkroczyli na nasze tereny, to już nie będą nas więcej bombardować. Tego samego  dnia, około dwie godziny po zauważeniu motocykla, przez wieś zaczęły przejeżdżać samochody, motory i działa. Taka sytuacja trwała do samego wieczora. Przybysze kierowali się za wieś, na wybrany przez siebie plac. Był to czas po żniwach, więc pola były już wolne. 

Wieczorem Niemcy zaczęli chodzić od domu do domu i pytać, czy nie ma wśród nas Wojska Polskiego. Każdy z nas przyznał, że nie ma. Poszli więc do sołtysa, ale ten tylko potwierdził nasze słowa, ponieważ nikt z nas nie widział Wojska Polskiego w ogóle.

Mój brat Janek nie pełnił służby wojskowej, ponieważ pędzał konie do Kowna. Został aresztowany, kiedy szedł między Mierzwinkiem a Olszewem. Na początku wsi znajdował się chlewek, gdzie mieścił się sztab i Janek został zamknięty właśnie w tym budynku. A kiedy Niemcy przyszli do nas wieczorem, powiedzieli, że jeżeli nie usłyszymy do rana żadnego strzału to będzie oznaczało, że brat wróci do domu, ale jeżeli tylko usłyszymy strzał – to będzie oznaczało, że już nie żyje.

Około pierwszej w nocy usłyszeliśmy odgłos broni. Od razu pomyśleliśmy, że pewnie rozstrzelali mojego brata. Okazało się jednak, że nie był to strzał z karabinu, ale z działa. Wtedy zaczęło się dla nas istne piekło na ziemi.

„I wieś spalona i niebo w płomieniu stało”

Wybiegliśmy z domu w samych koszulach. Nie było mowy o tym, aby zabierać ze sobą jakikolwiek dobytek. Schroniliśmy się za stodołą, pod wierzbą, w takim zaniżeniu. Nagle w pobliżu nas pojawił się ułan na koniu i zagrał na trąbce. Błyskawicznie przybyli inni żołnierze na koniach i ruszyli do ataku w stronę Niemców. Ich dowódca ostrzegł nas: „Uciekajcie przez szosę do najbliższego lasku, bo tutaj wszyscy zginiecie”. Ale my baliśmy się podnieść głowy, bo nad nami gwizdały kule, a z wierzby co chwilę spadały gałęzie. Nie widzieliśmy możliwości ucieczki. Dowódca przekonał nas jednak, że od kul nie zginiemy wszyscy, a jeżeli zostaniemy w tym miejscu, to wszyscy pożegnamy się z życiem.

Mamo, Teofila zabili? Nie, on tylko się przewrócił

Szwagier niósł moją siostrę, która była ranna w nogi. Niemiec zaszedł szwagra od tyłu i zabił, a siostra upadła na ziemię. Widziałam to wszystko na własne oczy. Wiktoria wyrzekła tylko: „Mamo, Teofila zabili?” A mamusia jej odpowiedziała: „Nie, on tylko się przewrócił”. Wzięłyśmy więc ranną siostrę pod rękę i tak przeszłyśmy szmat drogi, aż za wieś. I kiedy nas tak pędzili, to myśleliśmy, że pędzą nas w ogień. W oddali płonęła stodoła, a my biegliśmy wprost na tę stodołę. Wtedy myślałam, że przede wszystkim trzeba ochronić oczy. Byliśmy pewni, że już tylko ułamki sekundy dzielą nas od śmierci.

„Niemiec dopędza, dziecko odrzuca, a ojca bagnetem przekole”

Kiedy nas tak pędzli, to Piotr Olszewski, mój sąsiad, niósł swojego dwuletniego synka. Niemiec podszedł, odrzucił to dziecko, a ojca przekuł bagnetem. Sołtys wsi natomiast siedział raniony przy kamieniu. Niemiec podszedł, coś do niego powiedział, wziął za lufę i uderzył go karabinem w głowę. Żona Piotra podeszła i wzięła to dziecko.

„I tak siedział do ostatniej chwili, aż przyszli Niemcy i go zabili”

Zabili też rannego żołnierza, który siedział w naszej grupie. Chodzili i dobijali wszystkich. Inny żołnierz został postrzelony, ale  udało mu się przeżyć. A kiedy Niemcy wyjechali ze wsi, to wstał i cały zakrwawiony poszedł do Mierzwinka. Zginął mój brat, zginął szwagier i zginął ten człowiek, mój sąsiad.

„A od modlitwy nam usta usychały”

Pod samą stodołą skierowali nas jednak na bok i tam, matkom z dziećmi, nakazali zgromadzić się w jednym miejscu. Ustawili karabin maszynowy przy którym stało dwóch Niemców. Lufę skierowano w naszą stronę. Leżeliśmy na ziemi i czekaliśmy, kiedy się z tym światem rozstaniemy, kiedy nas po prostu zniszczą. A od modlitwy nam usta usychały. Każdy modlił się tak, jak tylko potrafił. Ja pamiętając wcześniejsze lata, kiedy bywałam w Hodyszewie, modliłam się do Matki Boskiej Hodyszewskiej, swoimi słowami. Tak upłynęło kilka minut.

„Jednak ostatni rozkaz wyszedł taki: zostawić matki i dzieciaki”

Nagle ktoś podniósł głowę i powiedział, że nie ma maszynowego karabinu. Wtedy wstąpiła w nas nadzieja, że może nas nie rozstrzelają. Usiedliśmy i zobaczyliśmy, że Niemcy przywieźli samochód pełen Wojska Polskiego i cywilów z Pietkowa. Myśleliśmy, że zostaną wzięci do niewoli. Niemcy kazali im zejść z samochodu, zrewidowali ich i sfotografowali. Następnie rozkazali ustawić się w rzędzie i odwrócić się w naszym kierunku. Wszyscy odwrócili się w naszą stronę i wszystkich rozstrzelali.

„Syn nie wróci, bo nie żyje”

Jeden z niemieckich żołnierzy był Ślązakiem i mówił w języku polskim. Podpowiedział nam, żebyśmy nad ranem się rozproszyli, bo inaczej Niemcy, kiedy będą wyjeżdżać, mogą do nas strzelać z karabinu maszynowego. Pamiętam, że było ciemno a ja czołgałam się tak, żeby Niemcy mnie nie zobaczyli. Musiałam przeczołgać się obok nieżyjącego polskiego żołnierza.

„Tatuś zabity, domek spalony, o jakaż to straszna trwoga!”

Niemcy byli bardzo rozgniewani i kiedy następnego dnia po tych tragicznych wydarzeniach opuszczali wieś, to wystrzelili trzy razy z działa i podpalili ostatni ocalały dom, który należał do Wacława Topczewskiego. Wtedy my wróciliśmy do wioski. Zastaliśmy tylko dopalające się budynki oraz zwęglone szczątki zwierząt gospodarskich.

„I na zakończenie, mój Boże miły, zostały tylko mogiły. Tylko dymniki z domów zostały…”

Spaliliśmy się doszczętnie. Zostaliśmy tylko w koszulach, w których zdołaliśmy uciec. Żaden dom nie ocalał, ani stodoła, ani chlew, żaden budynek. Tylko kuźnia została, ale była tak ostrzelana, kulka przy kulce. Z czasem każdy z nas wybudował niewielki chlewek, gdzie mieszkaliśmy wraz ze zwierzętami. Troje nas takich było, którzy mieli na to siły – Zygmunt Topczewski, Jan Topczewski i Kazimierz Sierakowski”.

(Wspomnienia Genowefy Mazur, naocznego świadka bitwy pod Olszewem)

80. rocznica bitwy pod Olszewem

O rocznicy bitwy pod Olszewem nie zapominają mieszkańcy i władze gmin Brańsk i Wyszki. W tym roku  uroczystość upamiętniająca tamte tragiczne wydarzenia odbędzie się w sobotę, 14 września 2019 roku. Obchody rozpoczną się mszą świętą oraz złożeniem kwiatów pod pomnikiem poległych. Następnie odbędzie się bieg pamięci i piknik historyczny. Wydarzeniu towarzyszyć będzie wystawa sprzętu wojskowego.Kulminacyjnym momentem uroczystości będzie nocna rekonstrukcja bitwy pod Olszewem. Na zakończenie odbędzie się Apel Poległych.

Program uroczystości:

11.55 – wprowadzenie pocztu flagowego i pocztów sztandarowych, wciągnięcie flagi na maszt oraz odśpiewaniem Hymnu Narodowego
12.00 – Msza Święta w intencji poległych żołnierzy i wymordowanej ludności cywilnej
14.30 – złożenie wiązanek i kwiatów pod pomnikiem.
15.00 – Bieg Pamięci
15.30 – Piknik historyczny – pokaz polskiej kawalerii wyszkolenia koni i jeźdźców, pokaz Polskich Wojsk Lądowych, pokaz sprawności żołnierzy, środki pozoracji pola walki, pokazy dynamiczne wyszkolenia żołnierzy
16.00 – Wystawa sprzętu wojskowego.
19.00 – Nocna Rekonstrukcja Bitwy pod Olszewem.
20.00 – Apel poległych.

Red. Marta Śliwińska

Fot. mat. organizatora/Wrota Podlasia

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy