Największe wpadki w kampaniach prezydenckich

W trakcie kampanii polityk musi trafić do grona niezdecydowanych. Na ich głos – czy też jego brak – wielokrotnie wpływają jednak wpadki kandydatów. Jakie były w przeszłości i w 2025?

„Szogun” był tylko wstępem. Kampania Bronisława Komorowskiego w 2015 roku

Prezydent Bronisław Komorowski wygrał wybory prezydenckie w 2010 roku, które zostały rozpisane po katastrofie smoleńskiej, gdzie zginął poprzedni prezydent Lech Kaczyński. Początkowo Komorowski był prezydentem tymczasowym z racji urzędu marszałka sejmu, a potem wygrał wybory. Do teraz wiele milionów polskich wyborców – zarówno sympatyzujących z PO, którego politykiem jest Komorowski, jak i zwolennicy innych ugrupowań – wypomina byłemu prezydentowi niezliczone wpadki. Najgłośniejsza miała miejsce w Japonii, gdy z niewiadomych przyczyn prezydent postanowił wejść w butach na fotel spikera tamtejszego parlamentu, a potem zwrócił się do gen. Stanisława Kozieja per „Szogunie”, co oczywiście nawiązuje do historycznej władzy w Kraju Kwitnącej Wiśni. Po tsunami w Japonii Bronisław Komorowski w księdze kondolencyjnej… popełnił błąd ortograficzny, pisząc o „bulu” i „nadzieji”.

Gdy Komorowski szykował się do wyborów w 2015 roku, zdaniem wielu ekspertów jego kampania była przepełniona wpadkami, kontrowersyjnymi wypowiedziami i licznymi faux pas. To zresztą ciągnęło się przez całą jego prezydenturę i okazało się kluczowe w jego wyborczej sprawie. Żadne dobre słowa nie przykryły tego, jaka była prawda o jego kadencji.

Katastrofalna „debata” Stanisława Tymińskiego

W 1990 roku niespodziewanie w drugiej turze wyborów prezydenckich znalazł się Stanisław Tymiński. Rywalizował z mocnym faworytem, jakim był Lech Wałęsa. Przed wyborami podjęto się zorganizowania swoistej debaty, która w praktyce okazała się konferencją prasową z kandydatami. Tymiński przyszedł na nią ze słynną czarną teczką, w której – jak przekonywał – miał kwity na Wałęsę. Ekscentryczny polityk nigdy nie ukazał, co było w teczce (i czy cokolwiek tam było), czym nie przekonał do siebie wyborców. Na „debacie” był zresztą ostro atakowany przez licznych dziennikarzy. Drugą turę przegrał z kretesem.

Kuriozalne postulaty Magdaleny Ogórek w 2015 roku

Gdy w 2015 roku SLD wystawiła do wyborów młodą, przebojową i niedoświadczoną w polityce Magdalenę Ogórek, wielu było zdziwionych. Późniejsza prezenterka w TVP za kadencji Jacka Kurskiego okazała się wyborem zupełnie nietrafionym. Jej hasła niewiele miały wspólnego z profilem SLD. W niejednej rozmowie prawie każdy politolog twierdził, że bliżej jej było do programów spod znaku PO. Nie zabrakło też haseł dość kuriozalnych – jak np. chęć napisania polskiego prawa całkowicie od nowa czy zniesienie karalności za przestępstwa gospodarcze w ciągu pierwszych dwóch lat prowadzenia działalności dla osób poniżej 25. roku życia. Nie obyło się też też populistycznego „obniżenia podatków tak bardzo, jak tylko się da”.

Wpadki w wyborach prezydenckich 2025

Wpadek nie zabrakło także w trakcie kampanii prezydenckiej 2025. Wydaje się, że najwięcej zyskali na niej ci, którzy nie byli na świeczniku – jak Magdalena Biejat, Adrian Zandberg, Grzegorz Braun czy Joanna Senyszyn. Nie przełożyło się to jednak na ich wyniki wyborcze, które podała Państwowa Komisja Wyborcza. Stąd standardowo w drugiej turze zmierzyli się Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki.

Ciekawy był przypadek tego drugiego. Politycy PiS, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, mocno postawili na prezesa IPN. W kontekście Karola Nawrockiego nie zabrakło jednak wpadek wizerunkowych – zawłaszczenie mieszkania od schorowanego człowieka, udział w ustawkach chuligańskich, niejasne powiązania z półświatkiem. Sztabowcy Prawa i Sprawiedliwości przez długi czas „krzywdzili” Karola Nawrockiego, prezentując go jako niezbyt ogarniętego mięśniaka, który lubi biegać, boksować i jeść kiełbasę. Zmieniło się to dopiero z czasem, na co wpływ miał także… Rafał Trzaskowski.

Jego obnażyły głównie debaty. Ich kulisy pokazały, że kandydat KO nie jest taki „wyluzowany” i często zmienia zdanie. Jedną wielką wpadką była próba organizacji debaty z Karolem Nawrockim w Końskich, która ostatecznie skończyła się quasi-debatą prezydencką z udziałem kilku kandydatów. Największa kontrowersja pojawiła się, jednak gdy wszyscy w Polsce myśleli już o II turze. Sławomir Mentzen – który nie dostał się do II tury – obiecał poparcie temu kandydatowi, który podpisze 8 jego postulatów. Zapytany o to, czy Trzaskowski weźmie długopis w dłoń, został polityk PO Przemysław Witek. Patrząc na punkty Mentzena i ich realizację powiedział… „cóż szkodzi obiecać”. To na pewno miało wpływ na kursy na drugą turę wyborów prezydenckich!

Zresztą w trakcie kampanii Mentzen też nie uniknął wpadek. Odwiedził w Polsce mnóstwo miejscowości, w prawie każdej… mówiąc to samo i uciekając na hulajnodze. Z kolei na jednej z debat kontrkandydat Adrian Zandberg puścił mu z telefonu nagranie, w którym polityk Konfederacji przedstawiał poglądy sprzeczne z tym, co zapowiadał w kampanii prezydenckiej. Mentzen skwitował, że… wtedy to była kampania parlamentarna, a teraz jest już prezydencka.

Red. OKO

Artykuł sponsorowany

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy