Kryzys na granicy polsko-białoruskiej. W Usnarzu Górnym koczują imigranci [FILM]

Nie tak dawno pisaliśmy o nielegalnych imigrantach, którzy koczują w lesie na granicy polsko-białoruskiej.  32  mężczyzn z Iraku i Afganistanu jest pilnowanych przez funkcjonariuszy obu państw. Nie mogą ani wrócić na Białoruś, ani wejść do Polski. Ta trudna sytuacja trwa już prawie dwa tygodnie.

 

Imigranci znajdują się po stronie białoruskiej, tuż przy polskiej granicy

Podlaska miejscowość Usnarz Górny znajduje się tuż przy granicy z Białorusią. To tam właśnie od 12 dni przebywają imigranci m.in. z Iraku i Afganistanu. Są pilnowani przez polską Straż Graniczną oraz Białoruskich funkcjonariuszy. Mężczyźni rozbili namioty i czekają na decyzję władz o ich losie. Nie mają możliwości powrotu na Białoruś. Według wiceszefa MSZ Pawła Jabłońskiego jest to zaplanowana operacja Białoruskich służb.

„Wszystko wskazuje na to, że cała ta operacja, która przecież nie zaczęła się wczoraj, bo poddana była jej już kilka tygodni temu także Litwa, jest rzeczywiście z góry zaplanowana. Jest to mechanizm, który wykorzystuje tych ludzi do tego, żeby realizować pewne działania w polityce wewnętrznej i zagranicznej Białorusi” – możemy przeczytać wypowiedź wiceministra przytoczoną przez PAP.

Natomiast Bartosz Grodecki, wiceszef MSWiA stwierdził, że sytuacja na granicy to wywieranie nacisku politycznego na kraje Unii Europejskiej:

„Cudzoziemcy koczujący w Usnarzu Górnym legalnie trafili na Białoruś, a w sposób nielegalny chcą wjechać do UE. (…) To w pewnym sensie wojna nerwów. Jeśli ulegniemy, takich obozowisk będzie więcej” – powiedział Bartosz Grodecki dla PAP. Dodał także, że między tym, co się dzieje w Afganistanie, a na Białorusi, jest zasadnicza różnica. W Afganistanie życie ludzi, którzy współpracowali z polską misją wojskową, jest zagrożone. Natomiast w przypadku Białorusi, tam grupy cudzoziemców przyjeżdżają w sposób legalny.

Zobacz film:

Inne zdanie ma Klaudia Jachira, która przyjechała na granicę z Urszulą Zielińską – również posłanką KO

Posłanki próbowały przedrzeć się przez kordon Straży Granicznej, aby dotrzeć do imigrantów. Przywiozły między innymi jedzenie, ciepłe koce oraz leki. Mimo immunitetu nie udało się tego zrobić. Zarówno parlamentarzystki, jak i prawnicy z Fundacji Ocalenie, złożyli wnioski o udzielenie przybyszom ochrony międzynarodowej.

„Jestem przerażona tym kryzysem humanitarnym. Przyjechałam zobaczyć to na własne oczy, a nie tylko dowiadywać się z mediów. Ogłosiłyśmy z posłanką Urszulą Zielińską zbiórkę, mamy całe Clio wypełnione darami, a oprócz tego mamy do przekazania wnioski o ochronę międzynarodową. Jestem w szoku, że relacje z tego miejsca nie są przesadzone, że wygląda to strasznie. Trudno to komentować, jak widzi się tych ludzi ściśniętych na tak małej przestrzeni” – stwierdza Klaudia Jachira. Dodaje również, że brak możliwości przekazania darów imigrantom wynika z potraktowania tego czynu przez Straż Graniczną jako przestępstwo.

Posłanki miały również podjąć próbę przewiezienia darów od strony Białoruskiej. Grupa adwokatów z Warszawy, również obecna na miejscu, wyczytywała nazwiska osób przebywających w obozowisku. Ci natomiast wstawali i oświadczali w języku angielskim, że domagają się pomocy międzynarodowej od Polski.

 

Zdania okolicznych mieszkańców są podzielone

Udaliśmy się do miejscowości Krynki, leżącej 11 kilometrów od Usnarza Górnego, by spytać mieszkańców o opinię na temat sytuacji. Sytuacja zdaje się mocno dzielić mieszkańców. Usłyszeliśmy wypowiedzi, że niezależnie kim są uchodźcy, polski rząd powinien im pomóc – tak jak nam pomagały inne kraje na przestrzeni wieków. Z drugiej jednak strony, część zapytanych mieszkańców przejawiała antagonistyczne podejście do imigrantów. Ciekawej wypowiedzi udzielił nam pan Wojciech, spotkany na ulicy Krynek:

„Jeśli zaczniemy przyjmować pierwszych pięćdziesięciu, to zaraz Łukaszenka podeśle kolejnych pięciuset, których przywiózł samolotami do siebie z Kirkuku, Bagdadu i innych miast irackich. To są ludzie, którzy przybyli na Białoruś z wizami i tam powinni pozostać. (…) Cel Łukaszenki, to się po rosyjsku nazywa „nagadzić”. On jest teraz w takim stanie emocjonalnym, że wszystkim swoim sąsiadom – poza Rosją – chciałby w jakiś sposób zaszkodzić, a jednocześnie przy tym zarobić. Uznał, że przywożenie ludzi, taki w cudzysłowie handel żywym towarem, jest czymś, co łączy te dwie rzeczy” – stwierdził.

Wszystkie wypowiedzi możecie zobaczyć w naszym filmie.

 

 

Red. Kamil Dąbrowski / Maciej Walesiuk

Fot. Maciej Walesiuk

PAP

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy