Rolnik z Plutycz o blaskach i cieniach popularności

Bardzo dużo ludzi przyjeżdża odwiedzać nasze gospodarstwo i mam do nich wielką prośbę: nie wieźcie dla mojego taty alkoholu. Ma już swoje lata, ale nikomu nie odmówi. Mi też wpychają ten alkohol w kieszenie, ale ja nie piję. Nie wypiję nigdy, ale ojciec już tak. A jeżeli ktoś nie przywiezie ze sobą, to namówi, żeby pojechać do sklepu i kupić. I to jest najgorsze, że ludzie nie słuchają tych apeli – mówi nieco zdenerwowany Andrzej Onopiuk z Plutycz.

Andrzej Onopiuk i jego ojciec Gienek są bardzo popularni i lubiani w całej Polsce. Wielką sławę przyniosło rolnikom uczestnictwo w paradokumencie „Rolnicy. Podlasie” nadawanym w Fokus TV. Widzów urzekła prawdziwość i szczerość rolników z Podlasia. Do gospodarstwa jeżdżą fani i wielu chce Gienka i Andrzeja poczęstować jakimś trunkiem. Jednak takie poczęstunki rujnują zdrowie i życie tej rodziny.

Wolałbym, żeby ludzie przywieźli coś dla zwierząt – marchewkę, kapustę, siano albo słomę. Ja to oczywiście mam, ale wolę, żeby goście przywieźli to, niż alkohol, bo on do niczego nie prowadzi – apeluje rolnik.

Pałacu nie było i nie będzie!

Okazuje się, że to nie jedyny minus sławy podlaskich rolników.

Najbliżsi sąsiedzi są w porządku, ale są we wsi osoby, które nie szczędzą negatywnych komentarzy na mój temat w Internecie – zauważa Andrzej Onopiuk.

Nieprzyjemne sytuacje zdarzają się często…

Takich sytuacji była masa. Były najazdy policji, weterynarii. Wszystko to skutek donosów. Wiadomo, ludzie zadzwonią, a służby muszą przyjechać i sprawdzić. Kilka razy byłem na policji, weterynarii, ARiMR, nawet z PZU pan był. Ludzie są zazdrośni. Myślą, że tu jest coś ukrywane. Piszą nawet, że 200 metrów od tego domu stoi mój pałac, a tego pałacu nie było i nie będzie. Z tym, że ludzie tego nie rozumieją i wydaje im się, że tu jest coś ukrywane albo że skończy się program i wtedy pojawią się u mnie drogie traktory, maszyny i nowy dom. Ludzie tak to postrzegają. Moje słynne błoto było i jest, bo brakuje na to pieniędzy – tłumaczy młody rolnik.

Ludzie różnie to odbierają. Jednym to się podoba, co widzą, a inni zastanawiają się, jak tak można żyć w XXI wieku. Ja nie odpisuję na te komentarze. Piszą, niech piszą, bo nie wiedzą dokładnie na czym to polega. Przeważnie piszą miastowi, którzy nie mają pojęcia o co chodzi w tej gospodarce. Twierdzą, że mam miliony z dopłat. Niech każdy nabierze tych hektarów i zobaczy, ile trzeba wydać na paliwo, na środki ochrony roślin, naprawę sprzętu. Ja nikomu tego nie żałuję, niech przyjeżdża, kupi 100 hektarów i pracuje. Wtedy zobaczy, jak to jest – nie kryje swojego rozgoryczenia gospodarz.

Gospodarstwo rolników z Plutycz wzbudza bardzo duże zainteresowanie szczególnie wśród „mieszczuchów”.

Najbardziej zaskoczone są dzieci, które nie widziały nawet kaczek. Nie mówiąc o niebieskich krowach, które są dla nich nowością. Z końmi jest podobnie – kiedy zajadą latem nad rzekę i je zobaczą, to są w szoku. Koni zresztą jest mało, zostali tylko hobbyści – Ci, którzy chcą je hodować naprawdę. W dzisiejszych czasach świnie sprzedaje się po 3,50 za kilogram. No to trzeba do tego dołożyć. Nie mówiąc o hodowli byków, których cena wynosi 7 złotych, a  zaczęła się pandemia, to sprzedawałem po 5,50. Za dwa i pół roku hodowania dostałem niecałe 3 tysiące, to są śmieszne pieniądze – mówi poirytowany.

Co z „belarką”?

Wiadomo, że chcę kupić tę słynną belarkę. I kiedy przejeżdżają gości, to często zostawiają jakiś grosz. Ja te pieniądze zbieram. I przyjdzie czas, pewnie na wiosnę, że w końcu ją kupię. Nie mówiąc o łazienkach i remontach, ale one są w dalszych planach. Ta belarka musi zostać kupiona jako pierwsza! – zapowiada Andrzej Onopiuk.

Na związek przyjdzie czas?

Popularność sprawiła, że gospodarz z Plutycz nie może narzekać na brak zainteresowania ze strony płci pięknej.

Wiadomo, że mamy teraz erę telewizji i Internetu. Odzywających się dziewczyn jest bardzo dużo, tego nie ukrywam. Cały czas im odpisuję, czy też kiedy dzwonimy do siebie to mówię, że na razie nie ma warunków, żeby jakaś dziewczyna mogła tu przyjechać, żeby powstał normalny związek. Na to przyjdzie czas, bo wiadomo, że musi przyjść czas. Mnie brak łazienki nie przeszkadza, ale dla kobiety to jest bardzo ważne. Tutaj w wiosce mało kto ma te łazienki. Mają ludzie, ale nie wszyscy. Głównie są to osoby z miasta, które tu przyjeżdżają i kupują dom. A u nas, jak się żyło, tak się żyje dalej… – mówi rolnik.

Red. Marta Śliwińska

Fot. Marta Śliwińska/Podlaskie24.pl

4.2 19 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy