Sąd Najwyższy rozpozna w poniedziałek kasację obrońcy mężczyzny skazanego na karę półtora roku więzienia za bezprawne pozbawienie wolności żony i córki
Do głośnych w całym kraju wydarzeń doszło pięć lata temu w Białymstoku. Ogłaszany był tzw. Child Alert.
Sąd rozpozna kasację na posiedzeniu, bez udziału stron – wynika z informacji uzyskanych przez PAP w Sądzie Najwyższym. Sąd będzie się nią zajmował w trybie, który – w przypadku oddalenia kasacji jako oczywiście bezzasadnej – nie wymaga pisemnego uzasadnienia postanowienia.
7 marca 2019 roku na jednym z białostockich osiedli dwaj sprawcy wepchnęli kobietę i jej wówczas 3-letnią córkę Amelię do samochodu i odjechali. Kilkaset metrów dalej porzucili ciemnoniebieskiego citroena, którym uciekali i przesiedli się do kolejnego auta, opla astry. Oba samochody pochodziły z wypożyczalni.
Sprawa była głośna w całym kraju. Jeszcze tego samego dnia po południu, w związku z zaginięciem dziecka, został ogłoszony tzw. Child Alert, opublikowano wizerunek matki dziecka, a dzień później zdjęcia męża porwanej kobiety – ojca dziecka, podejrzewanego o udział w tym uprowadzeniu.
Małżonkowie nie mieszkali ze sobą, ale formalnie nie byli po rozwodzie, toczyły się też między nimi postępowania dotyczące kwestii opieki nad dzieckiem i miejsca jego zamieszkania: mężczyzna pracował i mieszkał w Niemczech, jego żona i córka – pod Białymstokiem.
Akcja poszukiwawcza trwała ponad dobę. 8 marca 2019 roku po południu między porywaczami doszło do kłótni; w okolicach Ostrołęki wspólnik, a wraz z nim kobieta i dziecko, wysiedli z auta. Matkę i córkę zabrał z drogi przypadkowy kierowca i przekazał je policji; ojciec dziewczynki i jego wspólnik zostali zatrzymani.
Pierwszemu z nich prokuratura postawiła zarzut bezprawnego pozbawienia wolności żony i córki oraz drugi, związany z zainstalowaniem w samochodzie kobiety nadajnika GPS, pozwalającego na lokalizację położenia auta.
Sąd Rejonowy w Białymstoku za nielegalne zamontowanie nadajnika GPS wymierzył mu karę roku, za bezprawne pozbawienie wolności żony i córki – 2,5 roku więzienia. Łączny nieprawomocny wyrok, to trzy lata więzienia, do tego zakaz kontaktowania się bezpośredniego i poprzez telefon czy internet oraz zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych (na bliżej niż 50 metrów) na okres 10 lat. Zasądził także na rzecz kobiety i dziecka po 10 tys. zł nawiązki.
Apelację złożył obrońca i sam oskarżony, chcieli uniewinnienia.
Sąd Okręgowy w Białymstoku nie miał wątpliwości, że kobieta i dziecko – wbrew ich woli – były pozbawione możliwości podejmowania decyzji co do przemieszczania się, a działania oskarżonego były przemyślane i szczegółowo zaplanowane. Sąd ocenił, że była to próba ze strony ojca doprowadzenia „samowolnie i wbrew woli” do tego, by córka wróciła do Niemiec.
Zmienił jednak wyrok pierwszej instancji, uznając karę trzech lat więzienia za rażąco surową: obniżył kary za poszczególne przestępstwa i karę łączną, która ostatecznie ma wymiar półtora roku więzienia.
Do okoliczności łagodzących zaliczył m.in. niekaralność, tło rodzinne i poczucie krzywdy, które miał oskarżony, gdy żona zabrała dziecko i wyjechała do Polski. Sąd uchylił też zakazy kontaktowania się skazanego z pokrzywdzonymi; uznał m.in., że kwestie jego relacji z córką powinien rozstrzygnąć sąd rodzinny.
Mimo złagodzenia kary, obrońca skazanego złożył kasację od tego wyroku.(PAP)
Red. M. L.
Fot. arch. Podlaskie24.pl
PAP Regiony