W Białymstoku rozpoczął się we wtorek proces 55-letniego kierowcy miejskiego autobusu. Mężczyzna został oskarżony w związku z wypadkiem, w którym śmierć poniósł pasażer. Został on przyciśnięty zamykającymi się drzwiami, a gdy pojazd ruszył, upadł na chodnik i zmarł wskutek obrażeń.
Do wypadku doszło w maju 2024 r. przy przystanku autobusowym na pętli przy skrzyżowaniu ulic Raginisa i Niemeńskiej w Białymstoku. Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ kierowca miejskiego autobusu linii nr 3 nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym.
Jak opisali to śledczy, nienależycie obserwował sytuację panującą w przestrzeni pasażerskiej i nie dostrzegł pasażera wysiadającego przez trzecie drzwi pojazdu. Noga tego mężczyzny została przyciśnięta przez skrzydła drzwi autobusu. Kierowca ruszył, wskutek czego pasażer – starszy mężczyzna – stracił równowagę i upadł. Był ciągnięty przez autobus, a ostatecznie przyciśnięty prawym, tylnym kołem do krawężnika. Zmarł wskutek obrażeń.
Kierowca nie przyznaje się do winy
We wtorek przed Sądem Rejonowym w Białymstoku odmówił składania wyjaśnień. W śledztwie mówił, że gdy doszło do wypadku, robił szósty kurs na swojej trasie, pogoda była zła, bo mocno padało, a widoczność była bardzo ograniczona. Zapewniał, że na przystanku zatrzymał się we właściwym miejscu, otworzył drzwi, wysadził pasażerów i nie widział, żeby ktoś jeszcze wsiadał lub wysiadał.
Podkreślał, że prowadził autobus, w którym zamknięcie drzwi poprzedzone jest ostrzegawczym sygnałem dźwiękowym, są w nim też nalepki zakazujące wsiadania bądź wysiadania po takim sygnale. Mówił, że drzwi zamknęły się bez problemu, a w tym modelu pojazdu nie da się nim ruszyć z drzwiami niedomkniętymi. Według jego wyjaśnień, gdy ruszył, do drzwi z przodu podbiegła kobieta, krzycząc, by się zatrzymał. To ona mu powiedziała, że pod kołem autobusu leży człowiek.
Drzwi były zamknięte?
Zapewniał, że system w autobusie wskazywał mu, że drzwi są zamknięte, udało się zwolnić blokadę pojazdu i ruszyć. Przyznał jednak, że przegubowy autobus stał na pętli w taki sposób, że nie widział w lusterkach końca pojazdu, nie patrzył też na – znajdujące się w autobusie – monitory kamer.
Oskarżycielami posiłkowymi są w sprawie bliscy zmarłego. Jego wnuczka mówiła, że dziadek był sprawny, nie miał problemów z poruszaniem się po schodach, często spacerował, nie korzystał z laski czy innej pomocy w chodzeniu, okularów używał tylko do czytania, ale miał problemy ze słuchem; zaznaczyła jednak, że nie utrudniały one codziennego życia.
Świadkowie samego wypadku przyznali, że starszy pan próbował wysiąść podczas sygnału zamykania drzwi, a autobus zatrzymał się po przejechaniu 4-5 metrów.
Proces będzie kontynuowany w lipcu. (PAP)
Red. OKO
Fot. Podlaskie24.pl archiwum
PAP Regiony