Hodowca koni z Ciełuszek: Nie uważam się za bogatego, ale za szczęśliwego!

„Kocham swoje konie tak samo, jak kobiety” – uśmiecha się pan Jerzy Kondratiuk z Ciełuszek. Amazonka, Arsa, Arselina, Atena – wszystkie konie mają swoje imiona. To przede wszystkim bardzo mądrzy przyjaciele. A ich hodowla, jak podkreśla gospodarz, musi być oparta na miłości.

„Amazonka ma 22 lata, jej córka – Atena – ma 18 lat. Później Arsa – córka Ateny- ma 12 lat, Arselina – córka Arsy – ma 6 lat. I od Arseliny Arsena ma 3 lata. Pięć pokoleń koni, a już od Arseny szóste pokolenie, które chodzi tutaj po polu” – wylicza Jerzy Kondratiuk.

Dawniej na wsi niemalże każdy posiadał konia, który były podstawą funkcjonowania gospodarstwa. Był niezwykle użytecznym zwierzęciem. Wykorzystywano go do prac polowych i transportu. Zaprzęgano do wozów, sań, kieratów, pługów, bron. Wykorzystywano przy zrywce drzewa z lasu, orki, zwożenia siana czy zboża. Był bardzo ceniony, był symbolem bogactwa – nie każdego było na niego stać. Dziś konie stanowią głównie atrakcję turystyczną dla „mieszczuchów”. Dla swoich hodowców są niemalże członkami rodziny.

„Źrebaka trzeba pogłaskać. Nie wolno bić, tak jak i dzieci! Trzeba mu tłumaczyć. Jak źrebaczek jest mały, trzeba go głaskać, ponosić nóżki, dawać buziaki” – poucza hodowca.

Zaczęło się od jednej klaczy                                                                  

Pan Jerzy konie kocha właściwe od zawsze. 40 lat temu kupił jedną klacz dzięki której stopniowo powiększał swoją hodowlę.

 „Każdy koń jest dobry i każdy mi się podoba. Najlepsza jest Amazonka, bo wychowała 17 źrebaków. W tym roku też ma ładnego ogierka. I od niej to wszystko się zaczęło. Nie uważam się za bogatego, ale za szczęśliwego, bo mam tyle koni” – podkreśla rolnik z Ciełuszek.

Ile koni urodziło się w gospodarstwie, nie potrafi policzyć nawet sam właściciel. To rasa zimnokrwista typu sokólskiego.

„To rasa zachowawcza. Kiedyś w Sokółce było dużo takich koni, teraz jest ich coraz mniej, zanikają. Są nieduże, grube, bardzo silne i dobrze wykorzystują pokarm” – tłumaczy.

W ich żyłach płynie zimna krew

Konie sokólskie są cenione zarówno w rolnictwie, transporcie, jak i agroturystyce. Są spokojne i łatwe w zaprzęgu, dość wytrzymałe, zdolne do pracy w kłusie.

Zostały wyhodowane na terenach województwa podlaskiego, powiatu sokólskiego i jego najbliższych okolic. Ukształtowanie się tego typu jest ściśle powiązane z warunkami środowiskowymi panującymi w północno-wschodniej części Polski – ostrym klimatem i słabą jakością gleb w stosunku do innych terenów Polski.

Konie sokólskie to skrzyżowanie prymitywnego konia włościańskiego zwanego Mierzynem z końmi zimnokrwistymi. Te pierwsze, choć drobne, odznaczały się dużą siłą i wytrzymałością na zimno i głód oraz lepszym przystosowaniem do pracy w zaprzęgu niż pod siodłem. Z powodu niewielkiej masy nie mogły być wykorzystywane do transportu lub cięższych prac polowych, co wpłynęło na poszukiwanie przez rolników koni o większej masie i roślejszych w typie – zimnokrwistych.

Konie zimnokrwiste różnią się od gorącokrwistych budową ciała, masywnością i kalibrem. Większość tych zwierząt jest spokojna i opanowana. W skrócie: wykazują „zimną krew”. Są przeciwieństwem koni gorącokrwistych, które są impulsywne, bardziej energiczne i szybciej się denerwują.

Swoje konie prezentuje na wystawach regionalnych i krajowych

Półki w domu gospodarza aż uginają się od pucharów i medali, a na ścianach powoli zaczyna brakować miejsca na dyplomy. Każde pomieszczenie zdradza pasję pana Jerzego. Fotografie jego podopiecznych trafiają też na strony kalendarzy.

Udział w targach to satysfakcja, prestiż i oczywiście nagrody. Powodów do dumy nie brakuje szczególnie wtedy, gdy ogier uzyskuje tytuł czempiona. Wtedy pojawia się radość, że codzienna ciężka praca nie poszła na marne, że udało się wyhodować tak dobrego konia.

 „Kiedy zaczynałem hodowlę, to klacz miała najwyżej 76 punktów, a teraz mam klacz, która ma 85” „Trzeba dobierać do klaczy odpowiedniego ogiera, z innej linii. Ogiery kupuję, a swoje sprzedają na aukcjach. Teraz mam ogiera Rdesta, który ma 85 punktów. Był czempionem Polski, a na targach w Szepietowie był wiceczempionem”  – nie kryje dumy gospodarz.

Pan Jerzy Kondratiuk należy do osób, które darzą zwierzęta olbrzymim szacunkiem. Ich hodowli nie postrzega wyłącznie jako sposobu na biznes. Chociaż nie ukrywa, że nie jest to zajęcie całkowicie nieopłacalne, chociaż do najlżejszych nie należy. W gospodarstwie pomaga panu Jerzemu żona. Wcześniej wspierali go również córka i syn.

„Córka Agnieszka dostała ode mnie nietypowy posag. Było to 10 koni. Sama wybrała te, które jej się podobały. Ona też bardzo kocha konie” – uśmiecha się.

Tylko koni żal ?

Pan Jerzy część koni sprzedaje – kupują je znajomi hodowcy. Zwierzęta trafiają również na aukcje.

„Nie należy ich żałować. Gospodarz ma pieniądze, a nabywca ma konie. Tym bardziej, że wiem, że trafiają w dobre ręce. Mam pieniądze, ale też satysfakcję. I niech inny gospodarz też będzie zadowolony. Wielu ludzi kupiło ode mnie konie – z Wrocławia, ze Szczecina, z Płońska. A jeżeli widzę, ze koń ma wadę, to sprzedaję na mięso. Szkoda, ale nic nie poradzę, tak czasem bywa” – argumentuje hodowca.

Red. Marta Śliwińska

Fot. Marta Śliwińska/Podlaskie24.pl

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy