Przez zamknięte granice rolnicy z Suwalszczyzny nie mogą uprawiać swoich pól

Z powodu pandemii koronawirusa wiele państw podjęło decyzję o zamknięciu granic. To duży problem dla wszystkich podróżujących. W dramatycznej sytuacji znalazło się też ponad stu rolników z Suwalszczyzny. Wskutek decyzji Ministra Rolnictwa Litwy nie otrzymali zgody na przekroczenie granicy a tym samym uprawę swoich pól po stronie litewskiej. 

Polski rząd złagodził nieco restrykcje co do przekraczania granic. Litwini nie mają takich planów

Wójt Puńska, Witold Liszkowski poinformował, że litewski Minister Rolnictwa nie chce udzielić zgody na przekraczanie granic. Powód: polscy rolnicy mogliby przenosić koronawirusa.

„W imieniu 102 rolników z gminy Puńsk, Sejny, Rutka Tartak, Wiżajn, wystąpiłem do Ministra Rolnictwa Republiki Litwy z wnioskiem o pozwolenie w drodze wyjątku na przekroczenie granicy polsko-litewskiej w celu uprawy pól po stronie litewskiej. Niestety, ze względu na dużą ilość osób (rolników), a w związku z tym duże zagrożenie zarażeniem się, odmówiono wydania zezwolenia. Ponadto i tak przekroczenie granicy możliwe jest jedynie przez przejście w Ogrodnikach i Budzisku” – oznajmił włodarz Puńska.

W związku z tym wójt zaapelował do rolników, aby sami składali wnioski o pozwolenie na przekroczenie granicy bez konieczności odbywania kwarantanny.

„Ze swojej strony sugeruję, aby każdy z rolników sam wystąpił do Ministra Rolnictwa Litwy z wnioskiem o pozwolenie na przekroczenie granicy w drodze wyjątku w celu uprawy pól. Proszę o wskazanie miejscowości, w której są pola, wielkość, daty przekroczenia oraz podanie środka transportu i jego numerów rejestracyjnych, ilości osób, która będzie wykonywała pracę oraz swój adres domowy. Mam nadzieję, że to będzie skuteczne” – radzi Witold Liszkowski.

Rolnik ma po stronie polskiej 30 hektarów, a po stronie litewskiej – 150

Wójt Puńska przewiduje, że jeśli nie uda się znaleźć rozwiązania, rolnicy poniosą ogromne straty. Za litewską granicą zasiewają pola trawami niezbędnymi do wykarmienia krów mlecznych. Do tego dochodzą zboża i kukurydza.

 „Jeśli połowa ziemi rolnika jest po stronie polskiej, a połowa po stronie litewskiej – nie mówiąc już o tym, gdy jeden rolnik ma po stronie polskiej 30 hektarów, a po stronie litewskiej – 150, no to o połowę może być mniej dochodów. Plus troszeczkę spadające ceny mleka, wzrost cen na zakup nawozów. Ludzie mogą nie mieć pieniędzy. A jeśli będzie susza? Dla bydła trzeba kupować paszę, przy suszy ceny paszy też pójdą w górę. Cały czas to jest takie ryzyko i mówię, że nie tylko koronawirus zabije. Boję się najbardziej właśnie suszy. (…) Można powiedzieć, że lista rolników, którzy mogą ponieść straty, służy jako petycja. Bo są tam wszystkie nazwiska, ludzie zgodzili się, żebym je podał. Podpisy ich też są. Pisałem do litewskiego premiera, ministra rolnictwa Litwy. Wszystkie materiały też wysłałem do Prezydenta Litwy. Liczę, że Pan minister w swojej decyzji, w swoim rozsądku zadecyduje i ci rolnicy będą mogli przyjechać, nie zaszkodzą oni nikomu, jeśli chodzi tutaj o koronawirusa. Niektórzy posłowie z Litwy, jak i po stronie polskiej, też wiedzą o tej sytuacji, zarówno marszałek województwa podlaskiego, Podlaska Izba Rolnicza. Wszyscy czynią starania, żeby ci rolnicy mogli te pola uprawiać” – relacjonuje.

Sugerują, aby zlecić prace rolne obywatelom lub firmom litewskim

Władze litewskie proponują, by rolnicy z Polski najęli do pracy gospodarzy lub firmy specjalizujące się w pracach polowych na Litwie. Gospodarze z Suwalszczyzny nie są z tego pomysłu zadowoleni.

Litewskie firmy są drogie. Często jest tak, że firmy z Polski, z gminy puńskiej jadą na Litwę, żeby pomagać tam, bo są tańsze. Po litewskiej stronie, przy samej granicy, jest kilku dobrych rolników, którzy po pracach na swoim polu mogliby obrabiać i nasze pola, byłaby to dobra pomoc sąsiedzką, już z nimi rozmawiałem. Ale w większości na granicy są puste domy, starsze osoby mieszkają samotnie, nie ma tam kto pomóc. Jeśli nie będzie to innej możliwości i polscy rolnicy zatrudnią te firmy, to zysku żadnego nie będzie absolutnie” – podkreśla Witold Liszkowski.

Jeśli jest problem, to siada się i się rozmawia

Mimo zaistniałej sytuacji włodarz Puńska nie widzi złej woli rządu litewskiego

„Jestem wójtem już 20 lat i złej woli ze strony „sąsiadów” nigdy nie wyczuwałem. Myślę, że litewska strona boi się różnych skutków tego koronawirusa. Nie wie, co będzie z kontrolą na tym polu, żeby rolnik z kimś się nie spotkał. Wydaje się to im taką ryzykowną operacją. Myślę, że stąd wynikają obawy. Ale w moim przekonaniu, jeśli jest problem, to siada się i się rozmawia, w dobie epidemii – telefoniczne, premier – z premierem, minister – z ministrem i tak powinny być załatwiane sprawy. W tym przypadku chyba tego zabrakło”tłumaczy wójt gminy Puńsk. 

Z domu widać te pola przez granicę

Jeżeli nawet rolnicy dostaną pozwolenie na przekroczenie granicy, to i tak przez odległe przejścia w Ogrodnikach i Budzisku. A to będzie znacznym utrudnieniem.

 „To jest bardzo daleko, ale to już lepsze niż nic. Bo można sprzęt zapakować na TIR-a, ciężarówkę, zawieźć, pracować (nawet wynająć jakiś samochód, jeśli nie jest to trudnością). Tu chodzi o to, żeby już tej kwarantanny nie przechodzić przez 2 tygodnie, jak tylko przyjedziesz do pracy z zagranicy. Lepiej byłoby jechać prosto na pole, z domu widać te pola przez granicę. Jeśli nawet swoim sprzętem pojechać 25 albo nawet 50 kilometrów w jedną stronę i później wrócić, to nie ma czasu na pracę” – zauważa Witold Liszkowski.

Decyzje czy rolnicy będą mogli uprawiać pola mają zapaść do środy. Narazie wójt ma przygotować listę rolników, którzy chcą przekroczyć granicę i pracować na swojej ziemi.

 

Red. Marta Śliwińska

Fot. podlaskie24.pl

UG Puńsk/Sputniknews.pl

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy