Rolnicy z okolic Narwiańskiego Parku Narodowego oraz poseł na Sejm RP Dariusz Piontkowski zorganizowali we wtorek konferencję prasową przed siedzibą parku w Kurowie. Powodem jest planowana odbudowa progu piętrzącego na rzece Narew, wobec której – jak podkreślają – od miesięcy zgłaszają poważne zastrzeżenia.
– Od roku domagamy się, żeby Park usiadł z rolnikami i uzgodnił odbudowę tego progu. Do tej pory nikt się z nami nie kontaktował – mówił Karol Faszczewski z Ruchu Gospodarstw Rodzinnych.
„Zalewało pola i gospodarstwa”
Rolnicy przypominają, że wcześniejszy próg powodował regularne zalewanie prywatnych łąk, pastwisk, a nawet obejść gospodarskich. Jak twierdzą, prowadziło to do strat i wieloletnich sporów sądowych.
– Rolnicy podali Park do sądu, a Park twierdził, że to nie był ich próg, bo należał do jakiejś fundacji. I tak powstało błędne koło – relacjonował Faszczewski.
Po zniszczeniu progu i obniżeniu poziomu wody przez ostatnie dwa lata rolnicy mogli normalnie użytkować swoje grunty.
– Wjeżdżaliśmy normalnymi maszynami, kosiliśmy łąki, zbieraliśmy paszę. Teraz, jeśli próg powstanie na nowo, sytuacja znów wróci do poprzedniego stanu – mówił Marcin Milewski, rolnik z Pajewa, hodowca bydła mlecznego. – Bez tej paszy będę musiał ją kupować, a to są ogromne koszty.
Wątpliwości formalne i środowiskowe
Poseł Dariusz Piontkowski zwracał uwagę na możliwe nieprawidłowości formalne związane z inwestycją.
– Z informacji przekazywanych przez rolników wynika, że przy tej inwestycji nie sporządzono raportu oddziaływania na środowisko, mimo że realizowana jest na terenie Parku Narodowego – mówił poseł. – Co więcej, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska uznała, że taki raport nie jest potrzebny, choć przy mniejszych inwestycjach jest wymagany.
Piontkowski wskazywał także na różnice w podejściu instytucji państwowych. Jak przypomniał, podczas modernizacji jazu Wód Polskich w okresie suszy nie pozwolono na całkowite spuszczenie wody, natomiast przy rozbiórce progu – według rolników – do takiej sytuacji doszło.
Próg obok jazu za miliony
Jednym z głównych argumentów protestujących jest fakt, że kilkaset metrów od planowanego progu znajduje się jaz należący do Wód Polskich, który umożliwia regulowanie poziomu wody na Narwi.
– Ten jaz był remontowany za kilka milionów złotych i ma być dalej modernizowany. Jeśli powstanie stały próg, to jaz przestanie spełniać swoją funkcję – mówił poseł. – Pojawia się pytanie, czy te instytucje w ogóle ze sobą współpracują i czy publiczne pieniądze nie zostaną zmarnowane.
Przetarg i „dziwne sytuacje”
Podczas konferencji poruszono także temat przetargu na rozbiórkę progu. Jak relacjonował poseł, oferty znacząco się od siebie różniły – od około 200 tys. zł do niemal 1,4 mln zł. Ostatecznie wybrano najdroższą ofertę.
– Rolnicy przekazali mi informacje, że oferenci współpracowali przy rozbiórce. To rodzi pytania o możliwą zmowę cenową – mówił Piontkowski.
Rolnicy zwracali też uwagę na brak formalnego dojazdu do miejsca inwestycji i korzystanie z prywatnych gruntów bez ich zgody.
Obawy o „zabagnianie” terenów
W wypowiedziach rolników pojawił się również wątek doniesień medialnych o tzw. „naturalnej Tarczy Wschód”, czyli zabagnianiu terenów jako potencjalnym elemencie ochrony granicy.
– Jeśli rzeczywiście o to chodzi, to państwo powinno jasno to powiedzieć i zagwarantować odszkodowania. Nie można bez rekompensaty ingerować w prywatne nieruchomości – podkreślał Karol Faszczewski.
Interwencja poselska
Poseł Dariusz Piontkowski poinformował, że skierował interpelację do Ministra Klimatu i Środowiska.
– Rolnicy nie są przeciwni ochronie przyrody, ale chcą jasnych zasad, dialogu i ewentualnych odszkodowań, jeśli ich pola będą trwale zalewane – mówił poseł. – Mamy nadzieję, że dyrekcja Parku i Ministerstwo podejmą rozmowy i wyjaśnią wszystkie wątpliwości.
Red. Marta Śliwińska














