Sąd: w czerwcu możliwe zakończenie procesu aktywistów oskarżonych wz. z nielegalną migracją

Konieczne jest przesłuchanie jeszcze jednego świadka, w czerwcu możliwe zakończenie procesu – zdecydował sąd w sprawie aktywistów zaangażowanych w pomoc humanitarną na granicy z Białorusią, oskarżonych o ułatwianie migrantom niezgodnego z prawem pobytu w Polsce.

Sąd przesłuchał w środę troje świadków, w tym dwie osoby – kobiety pochodzenia kurdyjskiego – z wykorzystaniem telekonferencji z sądem w Niemczech. Zdecydował, że nowe wnioski dowodowe prokuratury, w ocenie której zachodzą okoliczności do zmiany kwalifikacji prawnej na surowszą, rozpozna na kolejnej rozprawie – pod koniec czerwca.

 

To wniosek m.in. o powołanie biegłego z ABW, by ten zbadał zawartość telefonów zabezpieczonych w sprawie. Prokuratura chciała, by sąd dał jej pięć miesięcy na przygotowanie takiej opinii. Sąd Rejonowy w Hajnówce decyzji co do tego wniosku nie podjął, uwzględnił jedynie inny – o przesłuchanie jeszcze jednego funkcjonariusza SG.

 

Jednocześnie sąd zapowiedział, że na kolejnej rozprawie – zaplanowanej na koniec czerwca – bardzo prawdopodobne jest, że dojdzie do zamknięcia przewodu sądowego, a strony wygłoszą mowy końcowe. Wtedy maksymalnie dwa tygodnie później zapadłby wyrok.

 

W procesie na podstawie aktu oskarżenia hajnowskiej prokuratury rejonowej odpowiada pięć osób. Początkowo śledczy postawili im zarzuty pomocnictwa w marcu 2022 r. w nielegalnym przekraczaniu granicy polsko-białoruskiej (grozi za to do ośmiu lat więzienia) przez Egipcjanina i rodzinę z Iraku.

 

Po dwuletnim śledztwie prokuratura zmieniła te zarzuty i w takiej wersji do sądu trafił akt oskarżenia. Jedną osobę oskarżyła m.in. o to, że dostarczała migrantom jedzenie i ubrania, gdy ci przebywali w lesie. Miała też przekazywać im informacje przydatne w razie zatrzymania, udzielić schronienia i zapewnić odpoczynek. Pozostałe cztery o to, że przewoziły w głąb kraju tych cudzoziemców.

 

W ocenie prokuratury, aktywiści działali w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez osoby, którym pomogli. Oskarżeni nie przyznają się, zapewniają, że chodziło o pomoc migrantom z pobudek humanitarnych. Postawienie im zarzutów, a potem skierowanie do sądu aktu oskarżenia, spotkało się z protestami organizacji niosących pomoc humanitarną w związku z kryzysem migracyjnym na granicy z Białorusią.

 

W trakcie procesu prokuratura złożyła nowe wnioski dowodowe. W jej ocenie, dowody te pozwalają postawić wszystkim oskarżonym zarzut już nie tyle ułatwienia niezgodnego z prawem pobytu w Polsce, ale udziału w organizacji nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi do Polski przez dziewięcioro obywateli Iraku i Egipcjanina; o taką zmianę kwalifikacji prawnej oskarżyciel publiczny wnioskuje.

 

Obrona złożyła na piśmie swoją odpowiedź na te wnioski dowodowe prokuratury.

 

Główną częścią środowej rozprawy było przesłuchanie w drodze telekonferencji dwóch kobiet pochodzenia kurdyjskiego, które w marcu 2022 roku były w grupie nielegalnych migrantów, z którymi związane są zarzuty w tej sprawie. To matka i córka, członkowie 9-osobowej rodziny, która przebywa w Niemczech. Przesłuchiwany miał być też ojciec, ale niedawno zmarł.

 

Starsza z kobiet zasłaniała się niepamięcią lub niewiedzą przy wszystkich pytaniach. „Nie kojarzę, nie pamiętam, nie wiem” – mówiła najczęściej 41-latka; zasłaniała się złym wtedy stanem zdrowia i zmęczeniem. Nieco więcej powiedziała jej 20-letnia córka, choć podkreślała, że o wszystkim decydował ojciec, w tym o ucieczce „byle dalej” od Kurdystanu i o tym, dokąd rodzina się ostatecznie udawała. Mówiła też o trudnych warunkach bytowania na Białorusi, gdzie – według jej słów – rodzina spędziła trzy miesiące.

 

Sąd odczytał później ich zeznania ze śledztwa, również zeznania ojca tej rodziny. Po zatrzymaniu przez SG zeznał on, że do przekroczenia granicy wspólnie, przez całą rodzinę i Egipcjanina, doszło przy udziale służb białoruskich. Gdy ją przekroczyli, dostał lokalizację miejsca, gdzie mieli być odebrani, ale było ono daleko od granicy. Jak zeznawał, po polskiej stronie trzy noce grupa spędziła w lesie, jedzenie i śpiwory dostali od dwóch kobiet (wskazał podczas tego przesłuchania na jedną z oskarżonych), które tam przychodziły.

 

Stamtąd – jak zeznawał – zostali przeprowadzeni do zabudowań, gdzie mogli się schronić. Potem, poprzez kontakt z inną osobą, doszło do tego, że przyjechały po nich trzy samochody, do których cała grupa wsiadła. „Wszystkie samochody miały jechać razem w jedno miejsce, oddalone o ok. 40 minut drogi od miejsca, gdzie nas odebrano” – mówił wtedy świadek, a co w środę odczytał sąd. Mówił też m.in., że polecono im wtedy przykrycie się kocami, by nie złapała ich policja. To podczas tej podróży doszło do zatrzymania.

 

Jego żona w swoich zeznaniach mówiła, że nie płacili żadnych pieniędzy osobom, które im pomagały po polskiej stronie.

 

Proces toczy się przed Sądem Rejonowym w Hajnówce, ale odbywa się w sali rozpraw Sądu Rejonowego w Białymstoku; chodzi o to, że hajnowski sąd nie dysponuje na tyle dużą salą, by pomieścić dużą grupę dziennikarzy i publiczności. Kolejnym rozprawom towarzyszą akcje solidarnościowe z oskarżonymi, odbywające się przed budynkiem sądu.(PAP)

 

 

Red. OKO

Fot. PAP Artur Reszka

PAP Regiony

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy