Nie ma domów, podwórek i śpiewu nad rzeką… Ocalić dziedzictwo zatopionych wsi

Trzeba było wszystko sprzedać: świnie, krowy, kaczki, gęsi. Sprzedać i wyprowadzić się. Nic nie zostało. To był ciężki czas. Przenieśliśmy się do Białegostoku. Mój mąż żył potem tylko 8 lat. Nie mógł przeżyć tego, że musiał opuścić wieś i zamieszkać w mieście. W Białymstoku nie chciał nawet wychodzić na podwórko, bo jak mówił, wiatr mu pachniał naszą wsią – mówi ze smutkiem pani Eugenia Bołtryk ze wsi Bołtryki. Takich historii, historii przesiedleńców, których domy został zalane przez wody zalewu Siemianówka jest wiele. Nie ma już tamtych domów, nie ma podwórek, nie ma śpiewów nad rzeką… I niestety, świadków tamtych wydarzeń też jest coraz mniej…

300 rodzin z 8 różnych miejscowości

Pierwsze prace związane z budową Zalewu Siemianówka – jednej z głównych atrakcji turystycznych regionu – ruszyły ponad 40 lat temu. Sztuczny zbiornik wody miał być lekarstwem na jej braki, które to w latach 50-tych i 60-tych XX wieku odnotowano w dorzeczu górnej Narwi. Było to ogromne, jak na owe czasy, przedsięwzięcie, w wyniku którego przesiedlono łącznie ok. 300 rodzin z 8 różnych miejscowości. Swoje zabudowania opuścili mieszkańcy wsi: Rudnia, Garbary, Bołtryki, Budy, Stara Łuka a także kolonii wiejskich: Bachur, Tarnopola i Siemianówki.

Śni mi się Łuka i mój rodzinny dom

Pamięć o tamtych ludziach i miejscach, których już nie ma, postanowiły ocalić panie z Koła Gospodyń Wiejskich Sołectwa Bondary. Tak powstał projekt RUDNIA-DZIEDZICTWO ZATOPIONYCH WSI, dzięki któremu w Bondarach oraz na terenach linii brzegowej Zbiornika Siemianówka w obrębie Gmin Michałowo i Narewka odbędzie się szereg wydarzeń aktywizujących lokalną społeczność, w tym wystawa map piktogramowych odtwarzających nieistniejące już wsie zatopione przez wody zbiornika.

W naszej wsi Łuka mieszkało 124 gospodarzy. Żeby ten zalew zrobili trochę dalej, to cała nasza wieś by została, ale powiedzieli, że niestety dalej są podmokłe łąki i nasza wioska musiała zostać zrujnowana. Ciężko nam było to wszystko zostawić – wspomina pani Olga Ancutko.

Często śni mi się Łuka, mój rodzinny dom, rodzina. Tam się wychowałam. Nie wiem, po co było to wysiedlenie. My z tej wody nic nie mamy. Wsie zostały zalane, a nasze pola pozarastały lasami – zauważa pani Eugenia Kondracka.

Z tęsknoty poumierali…

Część przesiedleńców zamieszkała na Osiedlu Bondary. Mieszkanie w bloku miało zastąpić im to, co bezpowrotnie stracili.

To było trudne, ciężko było zostawić wszystko. Mieliśmy nowe zabudowania – stodołę, oborę, ale niestety, zabrali to wszystko. Trudno było to zostawić. Ten, kto nie chciał zostać na gospodarstwie, to było mu lżej. Ale wielu z nas lubiło pracować na gospodarstwie i dla nas to było bardzo duże przeżycie – opowiada pani Olga.

–  Większość ludzi już poumierała, z tęsknoty poumierali. Spotkał nas zły los, to wywłaszczenie. Teraz nikt by tego nie zrobił, a wtedy bez dyskusji. Mieliśmy 4 lata na wyprowadzkę. Przyjechali do domu, powiedzieli, że pomogą nam przyspieszyć mieszkanie w Białymstoku. Dostaliśmy klucze. Mam zdjęcie swojego domu w książce. Wyjmę, popatrzę, zamknę i myślę sobie, że to tak, jakby tego nie było – wzdycha pani Eugenia Bołtryk.

Woda jest, ale domu nie ma, podwórka nie ma

Urodziłam się w Łuce i tam spędziłam całe dzieciństwo. Dobrze to pamiętam. Byliśmy zdziwieni, bo jak taka duża wieś ma zniknąć, wszystkich wysiedlą? To nie mieściło się w głowie. Rodzice byli już starsi, wybudowali dom w Wasilkowie, ale ciągnęło ich w rodzinne strony. Zamieszkali w blokach na osiedlu Bondary – tam byli swoi ludzie, wszystkich znali. Nie mogli przyzwyczaić się do życia w obcym miejscu. Tu poumierali, w Bondarach. Ja już przyzwyczaiłam się, że jest woda, ale nie ma naszego domu i podwórka. Zawsze kąpaliśmy się w Narwi, bo Łuka była położona tuż przy rzece. Wieczorem młodzież zbierała się nad brzegiem, były śpiewy i tańce. Było wesoło. A tak głośno śpiewaliśmy, że nawet w Bołtrykach było słychać – uśmiecha się pani Eugenia Kondracka.

O historii lokalnej warto mówić, pisać i tworzyć projekty. Nie tylko po to, by wspominać dawne wydarzenia i chronić dziedzictwo, ale przede wszystkim, by zbliżać się do historii ludzi. Te potrzeby zauważyły i doceniły panie z Koła Gospodyń Wiejskich Sołectwa Bondary.

– Chcielibyśmy pokazać, że na historię naszych terenów składają się dzieje bardzo różne i zacierające się przestrzenie, które z upływem czasu tracą swoją tożsamość ­­­– podkreśla Maria Twarowska, koordynatorka zadania. Stąd pomysł na projekt, którego głównym elementem będzie wystawa map piktogramowych nieistniejących już wsi – 5 całych i 3 kolonii. Pozytywna reakcja, z jaką się spotkaliśmy, nie tylko ze strony Narodowego Centrum Kultury przyznającego dotację na projekt, ale także lokalnego środowiska, które zaangażowało się w jego realizację,  udowadnia, że mała historia tego miejsca, zasługuje na naszą uwagę.

Teraz jest tam dno zbiornika, wcześniej mieszkała tam moja babcia

Mapy, które są obecnie w przygotowaniu, w symboliczny sposób pokażą umiejscowienie domów i innych obiektów charakterystycznych dla poszczególnych wsi.

Jestem z tymi terenami i zbiornikiem związany od urodzenia. Tutaj się urodziłem, tutaj pracowałem. Najpierw pracowałem w spółach wodnych, a później przy budowie tego zbiornika. Z samego dna zbiornika i centrum pochodziła moja babcia ze wsi Bołtryki, miała też siostry w Łuce i Siemianówce. Poprzez więzy rodzinne nabrałem sentymentu i przez wiele lat zbierałem materiały dotyczące tych terenów. Wydałem książkę i na podstawie tych materiałów teraz opracowujemy mapy piktogramowe wszystkich zatopionych wsi. Ludzie odchodzą, pamięć jest ulotna – zauważa pan Aleksander Kardasz.

Rudnia – Dziedzictwo Zatopionych Wsi

Myślimy o tych wysiedleńcach, których gospodarstwa zostały zatopione. Ludzie dzwonią do nas, przysyłają fotografie, chcą z nami rozmawiać. Podoba im się, że pamiętamy, że chcemy przekazywać to kolejnym pokoleniom. W ramach projektu odbędzie się wystawa prac piktogramowych zatopionych wsi. Będą też różne warsztaty, m.in. kulinarne, podczas których przypomnimy ulubione smaki mieszkańców zatopionych wsi. Wspólnie posmakujemy tego, co dawniej jadano w Łuce, czy Bołtrykach. Impreza odbędzie się 7 i 8 sierpnia nad zalewem. Z piasku zostaną wybudowane zatopione wioski. W dalszym ciągu prosimy ludzi, wysiedleńców, którzy pamiętają tamte wydarzenia, posiadają fotografie, żeby się z nami skontaktowali, żebyśmy wspólnie ocalili tę historię – apeluje pani Eugenia Bura z KGW Bondary.

KGW Sołectwa Bondary zwraca się z prośbą o kontakt do byłych mieszkańców i ich rodzin z Rudni, Garbar, Bołtryków, Bud, Starej Łuki oraz wysiedlonych kolonii Bachur, Tarnopola i Siemianówki,  i o zajęcie stanowiska w sprawie  umieszczenia swojego nazwiska przy lokalizacji siedliska.

Organizatorzy poszukują również ciekawych informacji i wspomnień, dla których utrwalenia znajdą odpowiednie miejsce i formę, podkreślając, że celem pozyskania informacji jest utrwalenie pamięci o ludziach i miejscach, których już nie ma.

Wszyscy zainteresowani proszeni są o kontakt z organizatorami pod adresem mailowym: bondary.kgw@gmail.com

Projekt dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu EtnoPolska 2020

 

Red. Marta Śliwińska

Fot. Marta Śliwińska/Podlaskie24.pl, mat. organizatora

mat. organizatora

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy