Nowy sposób na walkę ze ściąganiem. Wykładowcy udają studentów na Facebookowych grupkach

Można założyć, że każdy choć raz w swoim życiu pokusił się o ściąganie na teście w szkole. Zwłaszcza dotyczy to mniej uczciwych studentów. Przeniesienie nauki w tryb zdalny, stało się rajem dla  ściągających i udręką dla wykładowców. Ci ostatni próbowali walczyć z tym na różne sposoby, np. nakazując studentom uruchamianie kamer, mikrofonów, aby móc ich widzieć i słyszeć. Jednak udawania studenta, który prosi o pomoc w egzaminie,  to nowość, której nikt się nie spodziewał.

 

Nowe czasy pandemiczne, nowe rozwiązania studentów

Nauka zdalna w dużym stopniu ograniczyła kontrolę nauczycieli akademickich nad studentami w czasie egzaminów. Podczas kolokwiów stacjonarnych, wykładowca mógł na bieżąco obserwować studentów oraz wyłapywać niepożądane zachowania. W małej sali lekcyjnej skuteczne ściąganie niekiedy graniczyło z cudem. Na auli wykładowej prowadzących wspomagali inni nauczyciele akademiccy i wykładowcy. Sposobów na oszukiwanie jest wiele, począwszy od klasycznych małych karteczek z informacjami, na korzystaniu z telefonu kończąc. Niektórzy nauczyciele z tym walczyli, innym to jednak nie przeszkadzało.

 

Gdy wprowadzono zajęcia online, sytuacja uległa zmianie

Wykłady, ćwiczenia i egzaminy przeniesiono na takie platformy jak Microsoft Teams, Blackboard, Zoom. Bez wykładowcy obserwującego całą salę, studenci poczuli dużą swobodę przy ściąganiu. Możliwości jest wiele. Między innymi korzystanie z literatury w trakcie egzaminu, sporządzenie notatek w formie elektronicznej lub papierowej, wyszukiwanie odpowiedzi w Internecie oraz najbardziej popularna – czyli grupowe rozwiązywanie egzaminu przez studentów.

Do zespołowej pracy można wykorzystać każdy elektroniczny komunikator. Najbardziej popularnymi są Messenger oraz Discord (jest to aplikacja umożliwiająca komunikację głosową, video oraz pisemną, między uczestnikami utworzonej grupy lub całego kanału komunikacyjnego). Schemat jest bardzo prosty. Studenci wspólnie omawiają zadane pytania, dzielą się odpowiedziami, uwagami. Przy użyciu Messengera ma to zazwyczaj formę wysłania odpowiedzi kolegom i koleżankom. Na Discordzie ze względu na prostą możliwość prowadzenia rozmowy głosowej, częściej dochodzi do „burzy mózgów” i rozwiązywania zadań na zasadzie dyskutowania nad nimi. Nawet studenci niechętni do integracji z innymi, mogą w łatwy sposób ściągać, wyszukując informacje w notatkach, internecie. W skrajnych przypadkach można nawet znaleźć korepetytora, który udzieli pomocy przy rozwiązaniu egzaminu.

 

Koń trojański w polskim wydaniu

Wykładowcy podejmowali wiele prób walki z tym procederem. Najbardziej popularnym i jednocześnie najprostszym do obejścia, było nakazanie studentom włączenia kamerek oraz mikrofonu. W teorii miało to uniemożliwić studentowi korzystanie z notatek lub telefonu oraz konsultacji z innymi. Jak się okazało, nie było nic trudnego w obejściu restrykcji.

Po prostu studenci pisali między sobą na czacie Messenger, czego w żaden sposób nie mogły ograniczyć wymogi wykładowców. Niektórzy wykładowcy wpadli więc na bardzo śmiały plan. Jak poinformowali studenci takich uczelni jak SGH w Warszawie, Akademia Leona Koźmińskiego czy Politechnika Gdańska, wykładowcy postanowili przeprowadzić „akcję infiltracyjną” grup na Messengerze i Discordzie. Podając się za znajomych z kierunku, studentów na zaliczeniach warunków czy życzliwych i pomocnych ludzi, proponujących rozwiązania, pomoc dydaktyczną itd. próbowali dostać się w szeregi studentów.

Działania miały na celu zweryfikowanie nieuczciwych studentów oraz ukaranie ich. Gdyby nieostrożny student przyjął takiego „konia trojańskiego” na grupę jego roku lub kierunku, każda osoba przyłapana na nieuczciwych zagrywkach, zostałaby ukarana. Sam pomysł był ciekawy i mógł być skuteczny (w końcu tak zdobyto Troję), ale okazał się fatalny w wykonaniu.

Na niepowodzenie tego planu złożyło się kilka prostych czynników, takich jak: dostęp studentów do listy osób na ich kierunkach (jeżeli wykładowca swoje konto nazwał np. Jan Kowalski, a takowego Jana nie było na liście studentów, dawało to możliwość łatwej weryfikacji jego prośby), zgłoszenie takiej prośby krótko przed terminem zaliczeń, niewiarygodnie wyglądające konta na Facebook’u (brak wspólnych znajomych, zdjęcie profilowe znalezione w sieci, krótko prowadzone konta).

 

Najbardziej absurdalna rozmowa

Doszło nawet do sytuacji, w której wykładowca zaproponował studentowi pomoc w zaliczeniu przedmiotu, w zamian za wydanie kolegów i koleżanek. Ów student jednak przejrzał spisek i postąpił lojalnie wobec kolegów i koleżanek, odrzucając propozycję. Wiadomość „Znamy Pana sytuację i moglibyśmy pomóc sobie wzajemnie” zostawia duże pole do interpretacji. Można założyć, że wykładowca mógł zaoferować studentowi ominięcie procedur związanych z zaliczeniem przedmiotu, aby ułatwić sobie kontrolę nad przebiegiem egzaminu. Warto zaznaczyć, że takie zachowanie to nic innego jak korupcja. Korupcja najczęściej kojarzy się z korzyścią finansową, jednak jest to również wykorzystanie swojego stanowiska oraz przywilejów z nim związanych, do osiągnięcia konkretnego celu.

 

Również zaznaczenie, że wykładowcy dobrze znana jest sytuacja studenta, można (ale oczywiście nie trzeba) zinterpretować jako groźbę pogorszenia tej sytuacji, w przypadku braku chęci współpracy. Jak najbardziej zrozumiała jest chęć walki wykładowców z procederem ściągania, ale powyższa rozmowa wygląda bardzo nieciekawie. Absurdem w tym przypadku jest skorzystanie z tak nieczystej zagrywki, jak pochwała i honorowanie donosicielstwa. Wykładowcy jako nauczyciele, powinni oprócz przekazywania wiedzy książkowej, przekazywać także tą życiową. Zważywszy na to, jakie konsekwencje spotkały osoby, które były ofiarami donosów w czasie okupacji w latach 1939-45, a także podczas reżimu komunistycznego, takie postawy nie powinny być propagowane.

 

Nowa fala memów

Memy stanowią nieodłączny element kultury XXI wieku. Internetowi żartownisie nie spali podczas tej sytuacji. Sieć zasypało mnóstwo memów i żartów (również na grupie mojego kierunku, co najmniej 5 osób zadeklarowało bycie wykładowcami pod przykrywką – rzecz jasna żartobliwie). Poniżej znajdują się najzabawniejsze i najbardziej kreatywne memy. Na zakończenie jednak dodam, że póki co brak jest doniesień, aby podobny proceder pojawił się na którejś z podlaskich uczelni. Czyżby nasi wykładowcy mieli większe zaufanie do studentów? 🙂

Red. Maciej Walesiuk

Fot. Facebook

5 2 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy