Kilkanaście osób z kilkuset, które podpisało petycję sprzeciwu odważyło się przyjść na pikietę pod Urzędem Miejskim w Białymstoku, aby głośno zaprotestować przeciwko podwyżce czynszów w mieszkaniach komunalnych.
Płaciłam 980 a teraz płacę 1180, za mieszkanie , za sam czynsz. Do tego dochodzi światło, gaz muszę płacić. Pracuję to tylko same rachunki opłacam a dalej jak żyć?– skarży się jedna z protestujacych.
Od czerwca stawki czynszu wzrosły im o kilkadziesiąt procent. Mieszkańcy przekonywali, że podwyżki są zbyt wysokie i nieproporcjonalne do ich zarobków.
Jest bardzo ciężko. 43 metry mieszkanie i od razu prawie 200 złotych podwyżki. Lekarstw mamy dużo do kupienia. Za duża podwyżka. Powinna być, ale mniejsza– mówi Krystyna Szumowska, która na protest przyszła z mężem.
Protestujący domagali się cofnięcia decyzji prezydenta Tadeusza Truskolaskiego o podwyżkach.
Nie da się tego uzasadnić kosztami. Widać to po dysproporcjach. W spółdzielni mieszkaniowej są inne koszty a w Zarządzie Mienia Komunalnego inne? Czynsz jest ponad dwukrotnie większy – alarmuje radny Białegostoku z klubu Prawa i Sprawiedliwości Paweł Myszkowski.
Mieszkańcy zapowiadają dalsze protesty a nawet blokowanie ulic miasta. Sprawa dotyczy kilku tysięcy rodzin.
Red. Małgorzata Kotarska-Ołdakowska
Fot. Podlaskie24.pl