Grzywna w wysokości 1000 zł – to kara dla właściciela mieszkania, który nie zadbał o instalację elektryczną w lokalu. Była w tak fatalnym stanie, że raczkujący Mattias stracił życie.
,,Sprowadził zagrożenie na lokatorów Ale już nie on jest winien śmierci 10-miesięcznego dziecka, które dotknęło niezabezpieczonego dzwonka”-uznał Sąd Rejonowy w Białymstoku, który w czwartek (7.02) ogłosił wyrok w tej sprawie.
Proces próbował odpowiedzieć na pytanie: kto jeśli nie 64-letni Jan B oskarżony – rencista i właściciel domu powinien ponieść odpowiedzialność za śmierć dziecka.
Rodzina z dwojgiem dzieci wynajmowała od rencisty Jana B. piętro domu na Bacieczkach. W ścianie był głośnik dzwonka elektrycznego. Dzwonek był popsuty i nie działał. Jak ustalili śledczy 20 czerwca 2017 r. w czasie burzy w Białymstoku sam ciągle się włączał. Marta M. mama porażonego śmiertelnie chłopca usiłowała go wyłączyć.
Do tragedii doszło następnego dnia. Raczkujący maluch, pozostawiony na chwilę przez matkę, przemieścił się do przedpokoju i chwycił za będące pod napięciem przewody elektryczne wystające z dzwonka. Porażony prądem trafił do szpitala. Lekarze z UDSK walczyli o życie niemowlęcia przez ponad dwa tygodnie. Niestety 7 lipca chłopczyk zmarł. Najpierw zarzuty w tej sprawie usłyszała 35-letnia mama chłopca. Prokuratura uznała, że źle sprawowała opiekę nad dzieckiem. Po kilku miesiącach prokuratura umorzyła postępowanie wobec kobiety, a zarzuty postawiła właścicielowi domu. W czwartek zapadł wyrok. Jest nieprawomocny.
Zobacz :W sprawie o narażenie dziecka – umorzenie dla lekarzy