Jan Kalicki. Rzeźbiarz z Tykocina

Upamiętnić to miejsce poprzez sztukę – mówi pan Jan Kalicki z Tykocina. Charakterystyczna broda, czapka oraz fartuch – to znaki rozpoznawcze rzeźbiarza, którego spotkać można przed wejściem do tykocińskiej Synagogi. Tam, od wielu lat, na oczach turystów, rzeźbi figurki żydowskich postaci.

– Zacząłem rzeźbić figurki żydowskie. Zrobiłem taką wystawę: „Ci ludzie żyli wśród nas” – po to, żeby ludzie pamiętali, że tutaj żyła taka społeczność. To na jej cześć – podkreśla pan Jan.

Artysta jest rozpoznawany nie tylko przez mieszkańców Tykocina, ale również turystów, którzy chętnie podchodzą do jego kramiku – by kupić figurki, ale też chwilę porozmawiać.

– Jest dużo turystów. Pytają mnie, czy jestem Żydem. Odpowiadam, że nie jestem. To, że przechodnie mnie zaczepiają, w ogóle nie przeszkadza. Kontakt z ludźmi to jest życie. Tym bardziej w dobie koronawirusa. Tyle czasu byliśmy zamknięci. Człowiek pragnie tego kontaktu z drugim człowiekiem jak ryba wody – podkreśla pan Jan Kalicki.

Twórca rzeźbi w drewnie lipowym, bo jak sam mówi, jest przyjemnie w obróbce. Nie liczy też czasu, jaki poświęca na wykonanie postaci.

– To jest pasja, spokój, człowiek może się wyłączyć. Polecam. Kiedy kończę rzeźbę, przyglądam się, czuję dumę i myślę sobie, że mi wyszło, że jest dobrze – podsumowuje.

Śladami świata, który już nigdy nie wróci

Tykocin naznaczony jest historią Żydów, którzy nazywali go Tiktin. Przybyli tu na początku XVI wieku i dzięki temu przez kilka stuleci był miastem bogatym, tętniącym życiem, nieustannie zapracowanym. Miejscowa gmina żydowska należała do najbogatszych w Koronie. Pod koniec wieku XVIII mieszkało tu około 4 tysiące Żydów, trzy czwarte całej ludności. Przed wojną była ich już tylko połowa. Ich obecność na ziemiach podlaskich, także w Tykocinie, zakończyła się w latach okupacji niemieckiej. Żydzi osiedlali się na Kaczorowie, w pobliżu Wielkiej Synagogi. To mała wyspa, której nazwa wiąże się z przepływającym przez jej teren „kaczym rowem”, bo według zwyczaju dzielnica żydowska musiała być oddzielona od chrześcijańskiej rowem oraz płotem. Centrum ówczesnego żydowskiego życia skupiało się wokół Małego Rynku. Po kamienicach, stryszkach i balkonikach nie ma już ani śladu. Brakuje też gorzelni, browarów i karczm. Na rogu Kaczorowskiej i Sokołowskiej pozostał tylko jeden ganek z gwiazdą Dawida. Na Złotej mieściły się żydowskie sklepy. Pod numerem 13 zobaczycie oryginalne drzwi i schody. Przed synagogą możecie natknąć się na stragan ludowego rzeźbiarza. Zapuszczając się w uliczki miasta, warto też odszukać dom, w którym urodził się Markus, ojciec Ludwika Zamenhofa, twórcy języka esperanto.

Osiemnaście pokoleń „tyktinerów”

Wielka Synagoga przetrwała. Druga, co do wielkości w Polsce. Na ścianach ogromne, XIX-wieczne tablice z biblijnymi cytatami i tekstami modlitw w języku hebrajskim i aramejskim. Wysoka, bogato zdobiona przestrzeń, w której centralnym punkcie stoi majestatyczna bima – ambona, z której odczytywana jest Tora. Do synagogi przylega wieża, która dawniej pełniła funkcje żydowskiego więzienia. Obecnie w Wielkiej Synagodze znajduje się muzeum  przechowujące liczne pamiątki związane z dawnymi mieszkańcami Tykocina wyznania mojżeszowego. Muzeum od wielu lat z sukcesami popularyzuje bogatą historię i kulturę żydowską – nie tylko w okolicy. Z roku na rok coraz większym uznaniem cieszy się też cykl imprez poświęconych dorocznym żydowskim świętom. W ich przygotowanie od samego początku angażują się mieszkańcy Tykocina – dzieci, młodzież i dorośli, a nawet całe rodziny. Nieopodal Wielkiej Synagogi znajduje się w XVIII-wieczna Mała Synagoga. Mieścił się w niej dom talmudyczny i szkoła kahalna. Działała tam także największa biblioteka w mieście. Budynek wraz z księgami nie przetrwał żydowskiej zagłady. Odbudowano go na ocalałych fundamentach. Swoją siedzibę ma tu muzeum, gdzie prezentowana jest m.in. wystawa poświęcona Zygmuntowi Glogerowi.

Pamięć w mogiłach zapisana

Tykociński kirkut, jeden z najstarszych w Polsce, zlokalizowany jest za miastem, przy drodze, kilkaset metrów od synagogi. Ciężko sobie wyobrazić, jak to miejsce mogło wyglądać przed wojną. Obecnie można tam ujrzeć kilkadziesiąt macew rozsianych po rozległej łące. Ale to w Lesie Łopuchowskim w przeciągu dwóch sierpniowych dni 1941 roku dobiegła końca historia tykocińskich Żydów.

Po tykocińskich Żydach pozostała charakterystyczna zabudowa sztetla, czyli miasteczka żydowskiego. Pozostała też pamięć o tradycji, którą mieszkańcy Tykocina starają się podtrzymywać.

Red. Marta Śliwińska

Fot. Marta Śliwińska/Podlaskie24.pl

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy