– Mamy to! Nasza szkoła ma imię Simony Kossak! – nie kryła radości i wzruszenia dyrektor Beata Przymierska. Od 10 czerwca, po roku intensywnych przygotowań, patronką placówki w Dobrzyniówce jest profesor Simona Kossak. A to postać niezwykła z wielu powodów. Wyłaniająca się z gęstwiny leśnej niczym baśniowa wróżka ratująca skrzywdzone zwierzęta i dumna z tego, kim jest i co robi. Inspirującą i zachęcająca do działania każdego człowieka. Swoim życiem udowodniła, że bez względu na okoliczności, jeżeli tylko chcemy, możemy wspinać się po drabinie wiedzy i własnego rozwoju.
Szkoła Podstawowa w Dobrzyniówce istnieje od prawie 100 lat. Nie szukała dla siebie patrona. Mieszkańcy wsi wspólnie starali się o placówkę tak, jak dba się o własny dom. Otaczali to miejsce szacunkiem. W skromnym budynku bez wygód, bez bieżącej wody, toalet i centralnego ogrzewania widzieli szansę na lepsze życie dla swoich dzieci poprzez naukę. Gdy duże, miejskie placówki stroiły się w nowe meble, tutaj za szkołą sadzono drzewa owocowe. Gdy w miastach budowano wielkie sale gimnastyczne, tu, w jednej z klas, powstawały upragnione toalety. Znikały piece kaflowe. Rodzice, nauczyciele, pracownicy szkoły i uczniowie, wspólnie dbali o to miejsce. Pracowali przy remontach, odbudowywali to miejsce po pożarze. W wolnych chwilach organizowali w niej potańcówki. Szkoła stała się sercem wsi. Na przestrzeni dziesięcioleci zmieniło się wiele, a szkoła nada trwa, kształcąc kolejne pokolenia. Niczym w symbiozie, współpracuje z otaczającą ją naturą.
– Poznając życiorys pani profesor, nie możemy oprzeć się wrażeniu, że jej poglądy na rolę i miejsce człowieka w świecie, odzwierciedlają nasze lokalne odczucia. Otoczenie, w którym przebywamy jest naszym drugim domem. Pielęgnujemy lokalnej tradycje i dbamy o środowisko. Odnajdujemy spokój wśród łąk, pól, lasów. Cieszymy się spokojem w otoczeniu skrzydlatych przyjaciół. Dzielimy chętnie swoją przestrzeń z dzikimi i oswojonymi zwierzętami. Szkoła Podstawowa w Dobrzyniówce jest naszą Dziedzinką, zagubioną w przepięknych okolicznościach przyrody. Niech więc nikogo nie dziwi fakt, że zaprosiliśmy do naszej społeczności tak szlachetną i godną naśladowania postać, jaką jest pani profesor Simona Kossak. Przyjmując to imię chcemy – podobnie do naszej patronki – działać na rzecz ochrony środowiska, dbać o własny rozwój, podejmować działania mające na celu propagowanie zdrowego stylu życia. Chcemy naśladować profesor Simonę Kossak w dążeniu do bycia coraz lepszym człowiekiem i z taką samą odwagą poszukiwać najlepszej dla nas drogi prowadzącej ku dobru – argumentowali wybór patronki pedagodzy.
Nadanie imienia szkole to niezwykle ważne wydarzenia dla całej lokalnej społeczności – nauczycieli, uczniów oraz ich rodziców a także mieszkańców wsi.
– Jesteśmy dumni. Simona Kossak i jej wartości są bliskie naszemu sercu. Rodzice oraz uczniowie powinni brać przykład z takiej patronki i na pewno będziemy to robić. Dla nas to jest początek nowej historii. Mamy też nowy sztandar. To duże przeżycie. Będzie reprezentował szkolę. Czujemy dumę, satysfakcję, że końcu udało nam się nadać to imię – podkreślała Marlena Sidorowicz, przewodnicząca Rady Rodziców.
– Ogromne emocje. Nie spodziewałam, że będą aż tak duże. Łzy same napływają mi do oczu. Jest to tak wzruszający moment. To ukoronowanie naszej szkoły, która posiadała duszę a teraz dodatkowo ma również swojego patrona. W największym skrócie, wybór padł na Simonę Kossak, ponieważ była kobietą, silną kobietą, przeciwstawiała się wszystkim, miała swoje zdanie i potrafiła go bronić. Mówiła pięknie o przyrodzie, mówiła, że kiedy zrozumiemy przyrodę, to zrozumiemy ludzi. I chyba też taka jest nasza misja – chcemy być silni, chcemy mieć własne zdanie i chcemy go bronić i chcemy tak wychowywać nasze dzieci. Bardzo mi się podobało to, co mówiła Simona Kossak – że nie jesteśmy centrum wszechświata, ale jego elementem. Trzeba znać swoje miejsce. Mamy wpływ – i to chcemy podkreślić – mówiła Beata Przymierska, dyrektor placówki
Szkoła w Dobrzyniówce to szkoła klimatyczna.
– Mamy niewielki obwód, bo tak naprawdę są tylko trzy miejscowości – Folwarki Małe, Dobrzyniówka i Dom Dziecka w Krasnem. W tej chwili mamy 84 uczniów – łącznie z oddziałem przedszkolnym. To szkoła nieduża. Największa klasa liczy 15 uczniów, najmniejsza – 3. Jest to jednak taka szkoła, która pozwala poznać każdego z uczniów. Naprawdę wiemy o nich bardzo dużo. Kiedyś ktoś ładnie powiedział, że mamy warunki prywatnej szkoły w szkole państwowej. Lubimy te swoje dzieci i mamy wrażenie, że one lubią też nas. Wychodzą stąd jako fajni ludzie. Często odwiedzają nas nasi absolwenci i oni też mówią, że jesteśmy fajną szkołą. Mamy też cudowną Radę Rodziców. Fajne elementy się składają – świetni uczniowie ale rodziców również wygrałam na loterii. Zapisali się do stworzyszenia, zbierają dla nas 1% podatku, już chyba udało nam się nazbierać na remont drugiej łazienki – chwaliła dyrektor.
To ważne wydarzenie również dla rodziny Kossaków. W uroczystości wzięła udział Joanna Kossak – siostrzenica i „przyszywana córka” Simony Kossak.
– Nie mam już makijażu, ponieważ było wiele łez wynikających ze wzruszenia. Spotkałam tu ludzi z niezwykłą duszą i pasją. To jest szkoła z duszą. Nauczyciele to są osoby, które mają poczucie misji. To jest takie miejsce, które Simona, gdyby żyła, z radością objęłaby patronatem. Przedstawienie, które młodzież przygotowała – właściwie cały czas łzy spływały mi po policzkach, chociaż było wesołe. Dzieci podeszły do tego zadania wspaniale i prezentacja była fantastycznie zrobiona. Z kimkolwiek tu nie rozmawiam, mam wrażenie, że stykam się z powołaniem, z wielkim szacunkiem do młodzieży, z wielkim szacunkiem do dzieci. Poznałam odrobinę historii, walki o tę szkołę, która jest niewielka, ale dzięki temu panuje tu rodzinna atmosfera. I właśnie ta rodzinna atmosfera to jest dokładnie miejsce z marzeń Simony. Simona za życia objęła patronatem Liceum Plastyczne im. Wojciecha Kossaka w Łomży i tam jest dokładnie taka sama atmosfera. Simona była dla mnie jako matka. Była moją matką z wyboru i nie wyobrażam sobie lepszej. Ocean cierpliwości, niesamowita czułość i szacunek do pytań. Podejrzewam, że jak każde dziecko, mając trzy lata, doprowadzałam ją do furii zadając setne pytanie. Nigdy mnie nie uciszała, nie zbywała. Od Simony nigdy też nie usłyszałam słynnego hasła: Dzieci i ryby głosu nie mają. To hasło zostało zresztą wyeksponowane w trakcie przedstawienia. Słyszałam to wielokrotnie od swojej biologicznej mamy i od babci. Simona miała wielkie poczucie odpowiedzialności za to, co ze mnie wyrośnie. Dzięki niej jestem, kim jestem. Mając 11 lat chciałam popełnić samobójstwo i gdyby nie Simona, nie byłoby mnie tutaj. To ona dała mi powody do życia. Dzięki niej, dzięki jej przykładowi zrozumiałam, że wszystko zależy od nas, a szczególnie wtedy, kiedy jest nam ciężko na starcie i wszystko sprzysięga się przeciwko nam. Wystarczy być wiernym temu, co mamy w sercu i wtedy świat zaczyna się dostosowywać i ułatwiać drogę rozwoju. Nie ma ludzi -pomyłek. Każdy człowiek, który przychodzi na ten świat – sprawny, czy niepełnosprawny ma jakiś niezwykły dar, dany tylko jemu. Najważniejsze w naszym życiu to jest posłuchać tego, co nam w duszy gra i posłuchać tego, co nam w życiu najbardziej sprawiałoby radość – czy to jest pieczenie chleba, operowanie ludzi, układanie włosów, czy komponowanie. To nie ma znaczenia, ponieważ każdy z tych zawodów wykonywany z sercem, staje się mistrzostwem. Staje się sztuką wyższa. Simona to chodzący przykład osoby spisanej na starty na wejściu ze względu na płeć, na brak uzdolnień rodzinnych. Moja matka była piękna, wysoka, z niesamowitymi nogami. Simona była malutka, z oszczepem podbniebienia,z krzywicą i beztalencie i jeszcze koljna dziewczyna w rodzinie. Simonę uratowała wola walki. Równie dobrze mogła wyciąć z autobusu i popełnić samobójstwo i nigdy byśmy jej nie mieli. Zaważyła jednak ta niesamowita siła i wola walki. Chciała też być rzecznikiem tych, którzy nie mają głosu – wspominała Joanna Kossak.
Red. Marta Śliwińska
Fot. Marta Śliwińska/podlaskie24.pl