– Wieś nie oznacza, że ma być brzydko, ponuro, brudno, że ma rosnąć pod kościołem trawa i pokrzywa. Na wsi też może być ładnie – przekonuje ks. Wojciech Tekielak. Kwiaty, krzewy, drzewa, grota, kwietne figury w kształcie „swojskich” zwierząt a nawet pawie – proboszcz parafii pw. Przemieniania Pańskiego w Sokolanach, teren przylegający do świątyni od lat, dzięki pracy własnych rąk, zamienia w zachwycające ogrody.
Duchowny zapytany o to, czy stworzył namiastkę „raju na ziemi”, odpowiada:
– Każdemu podoba się coś innego. Bardzo lubię zieleń i kwiaty. Moja mama też to lubiła i być może wyssałem to z mlekiem matki. Lubię, jak jest ładnie. To cieszy i daje satysfakcję, że człowiek coś posadził, zrobił i to urosło. To buduje.
Utrzymanie tak rozległych i bogatych w roślinność ogrodów wymaga ciężkiej i codziennej pracy. W głowie proboszcza co chwilę pojawiają się też nowe pomysły. Jest więc nieustanne koszenie trawy, przesadzanie, przycinanie.
– To są hektary. To tak fajnie, kiedy ktoś przyjedzie i popatrzy, ale cały szkopuł jest w tym, żeby to ogarnąć – podkreśla ks. Tekielak. – Nadmienię tylko, że na pierwszym miejscu są sprawy duszpasterskie, parafialne. To jest produkt uboczny. Ot, takie widzimisię – dodaje z uśmiechem.
Budowniczym obecnego kościoła parafialnego w Sokolanach jest ks. prałat Władysław Kulikowski. Nową świątynię usytuowano w miejscu zniszczonej podczas II wojny światowej. 1 lipca 2001 r. poświęcił ją bp Edward Ozorowski. W kolejnych latach trwało dalsze wyposażanie i upiększanie wnętrza świątyni. Za rządów ks. Wojciecha Tekielaka wykonano nową polichromię w kościele, w prezbiterium położono marmurową posadzkę, zamontowano nowy ołtarz soborowy oraz pozłocono główny, a także zakupiono organy. Wyremontowano również plebanię i oczywiście uporządkowano teren wokół kościoła.
– Ten kościół jest nowym kościołem. Jego budowa rozpoczęła się w 1996 roku, kiedy ja przyszedłem tutaj w 2005 roku, ta świątynia już stała. A otoczenie było, jakie było, jak to przy budowie – wspomina duchowny.
Red. Marta Śliwińska
Fot. Marta Śliwińska/Podlaskie24.pl
