Nierówna walka z koronawirusem – relacja białostockiego personelu medycznego

Lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni. To oni stoją na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. Od kilku tygodni towarzyszy im niepewność, strach, a nierzadko i bezsilność. Nigdy nie wiedzą, z jakim pacjentem mają akurat styczność. Robią wszystko, co możliwe, by sprostać wyzwaniu i pomóc jak największej liczbie chorych – tych zarażonych koronawirusem, ale nie tylko.

O tym jak wygląda praca lekarza „od kuchni” w dobie pandemii opowiedział Prof. zw dr hab. Tadeusz Wojciech Łapiński z Białegostoku.

„Codziennie mam kontakt z chorymi zakażonymi SARS-CoV2. Co kilka dni dyżur 24 godzinny na izbie przyjęć. To upoważnia mnie do zabrania głosu w sprawie obecnej epidemii.
Parę gorzkiej zdań prawdy o obecnie funkcjonującej ochronie zdrowia. Kto zgłasza się na zakaźną izbę przyjęć: każdy pacjent z podwyższoną temperaturą ciała (nie gorączką), niezależnie od objawów współistniejących, w tym również pacjenci w stanie zagrożenia życia, m.in. z podejrzeniem udaru, zawału, po urazach, z „ostrym brzuchem”, z niewydolnością oddechową, pani co to ma już od 8 lat dość tej „zarazy” i przyjechała z drugiego końca Polski. Prawie każdy szpital nie zakaźny i nie COVID-owy nawet nie chce wpuszczać pacjentów. Przed ich izbę wychodzi pielęgniarka mierzy temperaturę – 36,9 – i w tej sytuacji lekarz nie obejrzy już pacjenta, szybkie skierowanie do zakaźnego z podejrzeniem COVID, a że pacjent ma udar – drobiazg. Ponad 90% lekarzy POZ zamknęło swoje gabinety. Dzwoni do nich pacjent z katarem – odpowiedź: niech pan się zgłosi na zakaźne (ale u siebie odnotuje wizytę i kaskę zaliczy). A, kto im coś zrobi ? Porozumienie Zielonogórskie nie pozwoli ich skrzywdzić.


Pogotowie przywozi pacjenta i bardzo często nie czekając na decyzję lekarza wychodzi i ucieka. A jeśli nawet pozostanie – to gdzie ten zawał z temperaturą 37,1 odesłać ? Każdy szpital napisze proszę wykluczyć COVID. To znaczy przyjąć, pobrać badanie i za 24-48 godzin uzyskać wynik – niestety pośmiertnie (przeżyłem to osobiście). No to może do szpitala jednoimiennego – 80 km jazdy – powodzenia”
– mówi lekarz.

 

„Od samego początku wszystkie autorytety zajmujące się chorobami zakaźnymi KRZYCZAŁY, że epidemia dotknie wszystkie szpitale – szkoda , że nikt im nie wierzył co dziś skutkuje zakażeniami personelu i zamykaniem oddziałów. Prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych w okresie pokoju ale w okresie wojny decyzję podejmują wojskowi. Dziś w okresie epidemii zamiast słuchać autorytetów z zakresu chorób zakaźnych, takich jak profesorowie K Simon, R Flisiak, K Tomasiewicz i inni – bo to oni powinni wskazywać co rząd ma robić, a rząd ten ma OBOWIĄZEK to uczynić, dopuszcza się do głosu tak zwanych ekspertów typu rzecznik lekarzy rodzinnych” – dodaje rozgoryczony.

Każdy medal ma dwie strony

Głos w dyskusji zabrali również pracownicy Zespołów Ratownictwa Medycznego

„Wydaje się to być jednostronnym spojrzeniem na całą sprawę. Należy zwrócić uwagę na to, że Zespoły Ratownictwa Medycznego niejednokrotnie są odsyłane z innego szpitala (nie muszę chyba wspominać, który SOR przoduje w takich praktykach). W rezultacie pacjent oraz ZRM 'podróżuje’ kilka godzin od jednego do drugiego szpitala, z każdego będąc odsyłanym ( wiem, bo ostatnio 3 godziny jeździliśmy pomiędzy szpitalami). Lekarz SOR, lekarz oddziałów zakaźnych, lekarz szpitala jednoimiennego, sanepid, lekarz koordynator ratownictwa medycznego – każdy twierdzi co innego.

Gdzie więc chory ma się znaleźć? Czy naprawdę nie można wypracować porozumienia w tej sprawie? Ciekawe jest również to, że jeden lekarz przyjmuje pacjenta, plg prosi o pomoc w przełożeniu go do łóżka, zespół pomaga a potem dostaje informację, że inny lekarz twierdzi, że 'zostawili i uciekli’. No, chyba, że na oddział chorób zakaźnych można po prostu wejść i położyć się do łóżka bez niczyjej zgody i wiedzy? Sądzę, że należy spojrzeć na całą sytuację obiektywnie i próbować wspólnie wypracować porozumienie zamiast walczyć między sobą. Czasy są trudne, władza jest jaka jest, jednak to, co mogą zrobić przedstawiciele ochrony zdrowia to współpracować dla dobra pacjenta. Pozdrawiam i życzę jak najwięcej siły do pracy” – relacjonuje pani Karolina.

Red. Marta Śliwińska

Fot. pixabay

Facebook/Wojciech Łapiński

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy