– W tym roku mamy rekordowe plony – mówi z uśmiechem Jarosław Rogalski.Na Podlasiu jesień pachnie kukurydzą– świeżo skoszoną, soczystą i pełną ziarna. W tym roku plony okazały się bardzo dobre, a pryzmy kiszonki dłuższe niż kiedykolwiek wcześniej. Choć w Bronowie niektóre pola trzeba było odsiewać nawet cztery razy, a koszenie rozpoczęło się w gęstej mgle, to efekt końcowy napawa gospodarzy satysfakcją.
Rolnicy podkreślają, że dobra organizacja i współpraca zespołu są kluczowe – od sieczkarni po ugniatanie i zabezpieczanie kiszonki folią.
– Chłopaki przyjechali o siódmej, a taka była mgła, że nic nie było widać. Musiałem ich podprowadzić na pole, bo nie wiedzieli, gdzie jechać. Teraz już jest ładnie, mgła opadła – opowiadał Jarosław Rogalski.
Mimo technologii, tradycyjne narzędzia wciąż mają swoje miejsce.
– Technologia technologią, ale grabie zawsze potrzebne. Dwa zęby musiałem wymienić, bo Agnieszka zimą połamała, jak śnieg z dachu ściągała – wspomina z uśmiechem gospodarz.
W tym sezonie nie brakowało też trudnych momentów. Na jednym z pól kukurydzę trzeba było siać aż cztery razy – najpierw przymrozki, potem ptaki, aż w końcu skutecznie zaprawione nasiona pozwoliły uzyskać wspaniały plon.
– Opłacało się posiać kolejny raz. Mieliśmy bardzo dobry procent wschodów. Myślę, że na 100 ziaren wzeszło około 96-97, czyli to jest bardzo dobrze. Kolby były bardzo ładne, duże zaziarnienie. Zależało nam na ziarnie i na liściu, i to mamy– mówi Agnieszka Rogalska.
Ziarno jest dobrze zgniecione, a dzięki przymrozkom wytrąciła się skrobia, więc kiszonka będzie słodsza, co pozytywnie wpłynie na proces fermentacji.
– Grunt to dobrze ubić i szczelnie przykryć. Jak powietrze się nie dostanie, kiszonka wyjdzie jak kapusta w beczce – pachnąca i zdrowa. Folia, siatka, opony i trochę piasku po bokach. Ptaki potrafią zrobić spustoszenie – dziobią, wydziobują dziury, a przez nie ziarno gnije – tłumaczą gospodarze.
Oprócz krów, niewielkie ilości kukurydzianej kiszonki mają trafić także do końskiego jadłospisu – w ramach urozmaicenia diety.
– Konie dostaną po troszeczku – tylko dla smaku, żeby nie zakwasić organizmu. Kiedyś próbowały i było wszystko dobrze– tłumaczy Agnieszka Rogalska.
Red. Marta Śliwińska
Fot. Marta Śliwińska Podlaskie24.pl