Ciełuszki. Z kopyta kulig rwie!

Mamy zimę – tak długo wyczekiwaną zarówno przez dzieci, jak i dorosłych. Nie dziwne więc, że wraz z nadejściem śniegów i mrozu wychodzimy z domów, by korzystać z zimowych atrakcji. Jedni wybierają narty, inni sanki, a jeszcze inni – kuligi. Nieodłącznym atrybutem tych ostatnich są sanie – ciągnięte przez samochód, traktor lub skuter śnieżny. My postawiliśmy jednak na tradycyjną formę – kulig konny. W tym celu odwiedziliśmy pana Jerzego Kondratiuka, słynnego hodowcę koni z malowniczych Ciełuszek nad Narwią.

Amatorom zimowych przejażdżek nie przeszkodziła nawet „Bestia ze Wschodu”

Ludzie są bardzo zadowoleni, bo przejechaliśmy się. Jest trochę duży mróz, ale kiedy byłem na Syberii, to bywało nawet – 45 stopni, a dziś w Ciełuszkach mamy zaledwie -22 – podkreśla z uśmiechem gospodarz.

Było bardzo przyjemnie. Fantastyczna atrakcja! Polecamy wszystkim. Piękne widoki na naszym Podlasiu a do tego jazda saniami, która jest rewelacyjną przygodą. Trochę mroźna ale przyjemnie. Widoki i sanie dają bardzo pozytywne wrażenia – podzieliła się wrażeniami pani Kamila.

Zimno, ale było bardzo przyjemnie. Ta zima bardzo nas zaskoczyła. „Bestia ze Wchodu” w końcu przyszła do nas, więc korzystamy. Nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednie ubranie – podkreślał pan Marek.

Wyposażenie mam super! Mam janczary na głowę i takie na pasach, które zakłada się na boki, homont, siodełko, lejce – wylicza hodowca. – Kiedy konia się założy, to około 500 metrów do kilometra trzeba, żeby ten koń szedł stępem, a kiedy trochę się rozpręży, to można przyspieszyć. Ja jednak żałuję koni. Nie organizuję kuligów zarobkowo, tylko wtedy, kiedy znajomi przyjeżdżają. Mróz koniom pracy nie utrudnia, ale koń może nawdychać się zimnego powietrza i może mu to zaszkodzić. Dlatego lepiej powoli – przestrzega rolnik.

A jak to dawniej na kuligach bywało?

Bywało różnie. I wódkę się piło i kiełbaski się piekło. Dziś też, ale nie za dużo. Wszystko w normie. Dawniej nie organizowano tylu kuligów, bo każdy zimą jeździł saniami do lasu, mleko się woziło. Kiedyś codziennie kulig można było robić – to jechało się na autobus, to do miasta – jeżeli nie było autobusów na miejscu – wspomina Jerzy Kondratiuk.

 

https://www.youtube.com/watch?v=cdXDOF7VMzA&ab_channel=ObiektywPodlaskie24pl

Red. Marta Śliwińska

Fot. Marta Śliwińska/Podlaskie24.pl

5 1 vote
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy