Daniele, konie ardeńskie, osiołki i lama z Ostrówek

Daniele, konie ardeńskie, osiołki, owce a nawet… lama – takie zwierzęta można spotkać w gospodarstwie pana Andrzeja Ślepowrońskiego z Ostrówek w gm. Zabłudów. – Lubię zwierzęta, a daniele są ładne, miłe dla oka. Pomyślałem więc, że mógłbym mieć takie stadko. Mam jeszcze lamę, która żyje w towarzystwie kucyków i osiołków. To jest samiec, więc chyba muszę mu znaleźć jakąś partnerkę – mówi z uśmiechem hodowca.

W 1996 roku porzucił miasto, by zamieszkać na wsi i zająć się rolnictwem. Największą dumą pana Andrzeja są konie ardeńskie.

– Gospodarstwo kupiłem w 1996 roku i stopniowo je powiększałem. Obecnie obejmuje około 150 hektarów. Wtedy wyprowadzka z miasta na wieś nie była tak popularna, jak dziś. Rolnictwo było wtedy w trudnej sytuacji. Ludzie we wsi dziwili się więc i z tego, co mnie docierało, to nic dobrego mi nie wróżyli, ale jakoś to przetrwałem. Jeżeli chodzi o koni, to one były zawsze – jeżeli nie w stajni, to w głowie. To rodzinna tradycja – poprzez pradziadka, dziadka, ojca, mnie i teraz mojego syna – mówi mieszkaniec Ostrówek.

Przygoda z końmi zaczęła się jeszcze w mieście.

Najpierw miałem konie szlachetne. Jeszcze kiedy mieszkałem w Białymstoku, miałem dość dużą działkę w Księżynie i tam te dwa konie sobie żyły. Kiedy kupiłem to gospodarstwo, do czego zdopingował mnie syn, konie trafiły do Ostrówek. Zająłem się też rasą zimnokrwistą. Później pojechałem na wystawę do Francji na czempionat krajowy koni ardeńskich i tam konie tej rasy trochę zawróciły mi w głowie. Kupiłem pierwszą młodą klacz i przywiozłem ją do Polski. Potem jeszcze chyba z 15 razy jeździłem do Francji po klacze. Zorganizowałem całe stado ardeńskie i w tej chwili mam już konie tej rasy własnej hodowli, od matek francuskich. W większości posiadają czyste rodowody francuskie – podkreśla hodowca.

Wraz z rozwojem stada, zaczęły przychodzić sukcesy na wystawach, aukcjach i czempionatach – również międzynarodowych.

Dopiero od kilku lat istnieje Polska Księga Stadna Koni Rasy Arden Polski. Było wiele importowanych ogierów ardeńskich z zagranicy i te nasze konie zimnokrwiste mają dużo domieszki ardena. W końcu odpowiednie instytucje doszły do wniosku, że trzeba utworzyć Księgę Stadną Koni Rasy Arden Polski. Polska jest piątym krajem, który ma taką księgę. Jest Francja, w której się to zaczęło, Belgia, Luksemburg, Szwecja i właśnie Polska. Hodowcy i władze związkowe tych poszczególnych krajów doszli do wniosku, że dobrze byłoby co dwa lata organizować czempionaty w krajach, które taką księgę posiadają. Taki czempionat odbył się Kętrzynie w 2016 roku. Wystawiałem tam dwa konie i wśród klaczy uzyskałem czempionat a wśród ogierów wiceczempionat. To był duży sukces! Pierwszy czempionat w Polsce, kraj, który dopiero zaczął te konie hodować i od razu sukces. Dwa lata później taki czempionat odbył się w Szwecji. Tam też prezentowałem trzy swoje konie. Z całej Polski wytypowanych było 15. Moja klacz uzyskała wiceczempionat w klaczach trzyletnich – nie kryje swojej dumy pan Andrzej Ślepowroński.

Konie ardeńskie charakteryzują się mocną budową i dobrym ruchem. Są też dobrze umięśnione. Pierwotnie, tak jak wszystkie konie zimnokrwiste, były głównie wykorzystywane do różnego rodzaju prac.

Jak głosi legenda, chociaż to jest też zapisane w literaturze, kiedy Napoleon szedł na Moskwę i później w odwrocie, to tylko konie ardeńskie pokonały drogę w tę i z powrotem, tylko one wytrzymały tak długi marsz. Są to konie bardzo łagodne. Pomimo, że są mocnej budowy, dość masywne, to świetnie się ruszają – lepiej niż inne, hodowane u nas, rodzime rasy zimnokrwiste – zauważa rolnik.

Mieszkaniec Ostrówek zapytany o to, czy na hodowli koni da się zarobić, odpowiada:

Pewnie się da na tym zarobić, jeżeli ktoś nastawia się tylko na hodowlę. Wtedy może bardziej jest to chów niż hodowla. Na rynku mięsnym w tej chwili dobrze płaci się za konie i ci, którzy są na to ukierunkowani, zapewne mogą zarobić. Teraz obserwuje się duże zainteresowanie końmi wśród ludzi. Dostaję dużo telefonów z zapytaniem o klacze do kupienia, bo cena mięsa na rynku wpływa na poprawę opłacalności. Jeżeli natomiast chodzi o hodowle czysto zarodowe, to bywa z tym różnie. Jeżeli jest dobry egzemplarz, to można za niego uzyskać konkretne pieniądze, ale wiadomo, że czempiony nie rodzą się od każdej klaczy. U mnie ich trochę było, więc mam tę satysfakcję. Szczególnie w ostatnich latach nie wyjeżdżałem z wystawy beż konkretnego dyplomu, miejsca, czy czempionatu.

Miłe dla oka daniele

Z przydomowego tarasu pana Andrzeja można obserwować pokaźne stado danieli.

Lubię zwierzęta. Daniele są to ładne zwierzęta, miłe dla oka i pomyślałem, że może mógłbym mieć takie stadko u siebie. Kupiłem kilka sztuk, rozmnożyły się i po prostu są. W zasadzie ich rolą jest się tu wypasać i cieszyć oczy – mówi pan Andrzej.

Hodowca podkreśla, że daniele nie są zwierzętami wymagającymi. Ważne, by zapewnić im odpowiedni wybieg z wysokim ogrodzeniem.

Są to dzikie zwierzęta hodowane w gospodarstwie. Co prawda mają pewne zaufanie do człowieka, ale dalej pozostają dzikie. To jest hodowla tak naprawdę bez nakładów pracy. Nie potrzebują specjalnych pomieszczeń. Wystarczy im latem zacienione miejsce, żeby mogły się zrelaksować. Potrzebują też stałego dostępu do wody. Mają oczko wodne, więc całe lato mogą z niego korzystać. I to im wystarcza – informuje mieszkaniec Ostrówek.  – Przyciągają uwagę. Ludzie często zatrzymują się i je fotografują – dodaje.

Potrzebna partnerka dla Edwarda

To nie koniec „zwierzyńca”. Oprócz koni, danieli, owiec i osiołków znalazło się również miejsce dla… lamy.

Mam jeszcze lamę. Na zimę zabieram ją z wybiegu. Na co dzień przebywa razem z kucykami. Są też osiołki i kilka owiec. To tak dla przyjemności. Nawet nie rozmnażam tych osiołków. Są, bo są. Wnuczki przyjadą, pobawią się. A lama jest tylko jedna i to samiec. Chyba mu dokucza samotność. Wprawdzie ma towarzystwo kucyków i osiołków, ale chyba będę musiał znaleźć mu jakąś partnerkę – śmieje się hodowca.

Krowa, jak to krowa…

A jak sąsiedzi reagują na nietypowe zwierzęta w gospodarstwie pana Andrzeja?

Chyba z zaciekawieniem. To są bardzo sympatyczni ludzie, bardzo dobrze mi się z nimi żyje. Wcześniej miałem też krowy. W kluczowym rozwoju hodowla liczyła do 200 sztuk bydła rasy Limousine. Wybrałem jednak konie, one mają większy kontakt z człowiekiem, reagują. A krowa, jak to krowa… Na dodatek trzeba uważać, bo bywa niebezpieczna – mówi mieszkaniec Ostrówek.

Kiedy patrzę na swoje gospodarstwo, czuję satysfakcję. Szkoda tylko, że lata lecą tak szybko. Dość późno zacząłem to samodzielne gospodarowanie. Nowych zwierząt raczej nie planuję. Myślę, że nie będę rozwijał hodowli, bo jestem już w wieku senioralnym. Skończyłem 72 lata, więc i tak dość długo się nie daję – żartuje pan Andrzej Ślepowroński.

 

Red. Marta Śliwińska

Fot. Marta Śliwińska/Podlaskie24.pl

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy