Kryzys bezdomności. Podopieczni ośrodka „Ku Dobrej Nadziei” opowiadają swoje historie

Osoby dotknięte kryzysem bezdomności spotykamy codziennie na ulicy. Na szczęście, większość z nich decyduje się udać do ośrodków pomocy, dzięki którym mają szansę na powrót do normalnego życia. Są jednak tacy, którzy przyzwyczaili się do funkcjonowania na ulicy. O kryzysie bezdomności opowiedzieli nam podopieczni stowarzyszenia „Ku Dobrej Nadziei”, a także wiceprezes Marcin Owsiejczuk.

 

Jak zostaje się bezdomnym?

Każdy człowiek to odmienna historia. Choć w społeczeństwie panuje przekonanie, że bezdomność spowodowana jest nadużywaniem alkoholu, według słów Marcina Owsiejczuka, zazwyczaj jest to skutek, a nie przyczyna. Zdecydowanie częściej są to problemy z pracą, czy rozwody.

„Na początku rozwód z pierwszym mężem. Wylądowałam na ulicy, z tego powodu, że mieszkałam u niego u teściowej. Błąkałam się po ulicach. Dzięki streetworkerom zaczęłam zachodzić tutaj. (…) Znajdowałam się na ulicy około roku. Zimy przetrwałam głównie dzięki klatkom schodowym. Tam jest jednak ciepło” – mówi Anna, podopieczna ośrodka. „Latem mieszkałam w namiocie, nocowałam w parku. Straż Miejska nie bardzo się czepiała. Nie rozrabiałam, nie piłam, z książką zasypiałam”

„Jak skończyłem szkołę i po wojsku, poszedłem z kolegami na stancję. W rodzinie nie było normalnie i tak jakoś powoli to wszystko się posypało. Wiadomo – z chłopakami na stancji to dziewczyny, alkohol i takie różne. Później trafiłem raz, drugi, trzeci do więzienia i miałem już dość. Trzeba było coś pokombinować” – opowiada nam Rafał.

Zobacz film:

Stowarzyszenie Ku Dobrej Nadziei

Stowarzyszenie mające swoją siedzibę przy ulicy Grunwaldzkiej powstało w 2006 roku. Jego korzenie tkwią w Kościele Chrześcijan Baptystów.

„Właśnie jako osoby z tego kościoła postanowiliśmy, żeby dzielić się dobrą nowiną o Chrystusie i praktyczną pomocą z bliźnim – z osobami, które tego najbardziej potrzebują. Zaczynaliśmy od wydawania paczek żywnościowych, a potem założyliśmy pierwszą ogrzewalnię. Dziś jesteśmy w tym budynku” – mówi Marcin Owsiejczuk, wiceprezes stowarzyszenia i pastor Kościoła Chrześcijan Baptystów.

„Jest mi tu bardzo dobrze, mogę tak szczerze powiedzieć. Niektórzy to tak chwalą, cukrują, ale według mnie jest okej. Pomagam tutaj, mam nawet pewne ulgi z tym związane – jest elegancko” – opowiada nam Sławomir.

Stowarzyszenie Ku Dobrej Nadziei jest organizacją wolontaryjną. Utrzymuje się z pieniędzy otrzymanych od miasta, których – według słów Wiceprezesa – z roku na rok jest coraz mniej, a także z dobrowolnych wpłat ludzi.

Strona stowarzyszenia: https://kdn.bialystok.pl/

 

Red. Kamil Dąbrowski / Maciej Walesiuk

Fot. Kamil Dąbrowski

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy