– To miejsce powstało z potrzeby serca, z marzeń. Już kiedy zaczynałam studia, a później swoją pracę, to wiedziałam, że chcę zrobić coś nietypowego, coś innego, mojego i mieć takie miejsce, gdzie będę mogła przemycić różne takie smaczki, bo kto, jak nie położna, może podejmować różne inne tematy związane z kobietami – mówi Magdalena Jurczuk z Michałowa, założycielka Instytutu Rodziny „ej mamo”.
„ej mamo” to nie tylko szkoła rodzenia. To miejsce stworzone dla kobiet i z myślą o kobietach, gdzie mogą spotkać się na różnego rodzaju warsztatach i kursach – komputerowych, masażu Shantala, czy chustonoszeniu.
– Na początku miała być to tylko szkoła rodzenia, ale już w trakcie pisania projektu, widząc, że mogę przemycić tutaj trochę bliskich mi sercu kwestii, zaczęło to wszystko ewaluować. Jako położna uczę kobiety prawidłowego badania piersi. Mamy tutaj fantomy, dzięki którym tę wiedze teoretyczną mogą panie przełożyć na praktykę. To jest miejsce stworzone z myślą o kobietach, ale mężczyźni również odgrywają tu bardzo ważną rolę – zapewnia Magdalena Jurczuk.
W ofercie Instytutu nie brakuje również wartościowych spotkań z lekarzami, ratownikami medycznymi, instytucjami i firmami.
– Staram się ściągać tu ludzi dla mieszkańców Michałowa, bo nie zawsze my możemy wyjechać gdzieś dalej – zauważa położna.
Wiedziałam, że to, co chcę zrobić, ma sens
Magdalena Jurczuk zapytana o to, skąd wziął się pomysł utworzenia szkoły rodzenia w niewielkim mieście, odpowiada:
– To jest moje miasto, tu się urodziłam i wychowałam, tutaj mieszkam, wychowuję dzieci, mam swoją rodzinę i swój dom i nie widziałam innego miejsca. Oczywiście, na samym początku, kiedy zaczęłam mówić głośno, że będę zakładała szkołę rodzenia, to pojawiały się głosy, że po co, dlaczego, że to nie jest potrzebne. To mnie jednak nie zrażało, bo wiedziałam, że to, co chcę zrobić, ma sens. To nie jest tylko szkoła rodzenia. To jest miejsce, gdzie mogą przyjść rodzice z dziećmi, mogą odnaleźć pewne wartości. To też miejsce dla kobiet w starszym wieku. Zawsze marzyłam o tym, żeby otworzyć własną działalność. To jest moje trzecie dziecko. Tutaj mogę spełniać swoje pasje, swoje zamiłowania i przede wszystkim pomysły, a pomysłów jest tysiąc. Pracowałam w różnych miejscach, zdobywałam doświadczenie i pewnego dnia pomyślałam, że to jest odpowiedni moment, by stanąć na własnych nogach, spróbować sił biznesowych”.
„Być położną” – brzmi dumnie!
Magdalena Jurczuk, chociaż już od kilku lat nie pracuje na sali porodowej, to nadal ze wzruszeniem wspomina momenty, kiedy towarzyszyła mamom podczas powitania ich pociech na świecie.
– Chyba nie było takie porodu, który nie spowodowałby wzruszenia, a nawet łez. Każdy poród jest inny, każda mama jest inna i każde takie wydarzenie jest inne. Dla nas, położnych nie jest to rutyną, to jest wielką pasją. Bycie położną to także wyzwanie. Być położną to naprawdę brzmi dumnie Towarzyszymy we wspaniałym czasie dla rodziców. Pojawiamy się w rodzinie jako trzecia dorosła osoba – bo jest mama, która jest w ciąży, jest tata, a my pojawiamy się i towarzyszymy. To jest dla mnie wielka nobilitacja, że przyszli rodzice wybierają mnie, jako osobę, która przeprowadzi ich przez ten czas – nie kryje swojej wdzięczności położna z Michałowa.
Mam najpiękniejszy zawód świata!
– Za każdym razem, kiedy pada pytanie, czy poród boli, odpowiadam, że tak. Oczywiście, że poród boli, dlatego, że ten ból jest potrzebny, jest po coś i na coś. Gdybyśmy nie byli świadomi swojego ciała, to właściwie nie moglibyśmy nic zrobić. Jeżeli mamy ból i potrafimy nad nim zapanować, pomóc sobie, bo na zajęciach w szkole rodzenia mówimy też, jakie są metody niwelowania bólu – nie tylko farmakologiczne. Nie zawsze ból jest czymś negatywnym i złym. Zawsze mówię, że poród boli, że sala porodowa jest trochę przepełniona cierpieniem, to jest i tak najcudowniejszym oddziałem, ponieważ na samym końcu czeka rodziców najwspanialsza nagroda na świecie, czyli dziecko – nie kryje swojego wzruszenia Magdalena Jurczuk.
Red. Marta Śliwińska
Fot. Marta Śliwińska/Podlaskie24.pl; Instytut Rodziny „ej mamo”
