W Bondarach unosił się zapach kapusty, ryb, kompotu z suszu i drożdżowych placków. Pod obrusem – jak dawniej – leżało siano. Była kutia, śledzie i wspomnienia, które wracają co roku. Tak wyglądała kolejna Wigilia organizowana przez Koło Gospodyń i Gospodarzy Wiejskich Sołectwa Bondary – spotkanie, które od lat łączy ludzi, pokolenia i tradycje. Bondary to wieś z tradycjami prawosławnymi. Mniejszość prawosławna żyjąca w woj.podlaskim ma nieco inne tradycje wigilijne niż katolicy. Wigilię prawosławni obchodzą według kalendarza juliańskiego. 13 dni po katolickiej. Ale najważniejsze łączy.
– „Najważniejsza jest miłość do drugiego człowieka. Żeby się przywitać, przeprosić, wybaczać. Bo w życiu różnie bywa.”
Gospodynie nie kryły, że opanowała je nostalgia za dawnymi czasami.
– „Siano mamy pod obrusem, tego siana jest dużo, tak jak kiedyś” – opowiada jedna z członkiń Koła. – „Pielęgnujemy to do dziś, bo dawniej wyciągało się siano spod obrusa. U nas był taki zwyczaj: im dłuższe siano, tym większy urodzaj. A kto wyciągnął najdłuższe – ten miał najdłużej żyć.”
Kutia, mak i ręczna praca
Na wigilijnym stole nie mogło zabraknąć tradycyjnych potraw. – „Kucia z makiem. Ryba po grecku. Ryba smażona z cebulką. Śledzie z cebulką. Pyszki drożdżowe na wodzie, smażone na oleju. No i kompot z suszu zrobiony” – wyliczają gospodynie.
Mak w Bondarach do dziś przygotowuje się tak, jak przed laty. – „Nie w elektrycznym. Ręcznie kręcimy mak. Mamy takiego pana, co dla nas często kręci. Bierze makutrę i długo, długo kręci. Potem trzeba sprawdzić, czy dobrze ukręcony” – słyszymy.
Wołanie Dziadka Mroza
Jednym z najbardziej niezwykłych zwyczajów, który do dziś wspominają mieszkańcy prawosławnych Bondar, jest wołanie Dziadka Mroza.
– „Ciekawostka taka, że u nas wołamy Mroza. Trzeba było brać trzy razy kutię i wołać Dziadka Mroza na Wigilię: ‘Moroz, moroz, chodź do nas na kucię… – opowiada jedna z pań.
Jak tłumaczą, chodziło o ochronę gospodarstwa. – „Jak przyjdą wiosenne przymrozki, to mróz chodzi falami. A tego gospodarza, co go wołał na Wigilię, ogród, czy sad omijał. Wtedy nie pomroziło.”
Choinka robiona własnymi rękami
Wspomnienia wracają też przy opowieściach o dawnych świętach. – „Łańcuszki robiło się samemu. Zabawki też. Jabłka wieszali, ciastka, cukierki. Gwiazdy z tektury, wyklejane złotkiem, papierkami” – wspominają uczestniczki Wigilii.
– „Nie było prezentów. Czasem jakiś cukierek. Pamiętam, jak pachniały pomarańcze – zimą to był rarytas. Suszone jabłka, anielskie włosy na choince, zwykłe świeczki.”
Sanie, mróz i kolędnicy
Dla wielu święta to także obrazy z dzieciństwa. – „Jechałam z ojcem saniami po choinkę. Był mróz, śnieżne zimy, tato w kożuchu, ja opatulona. Saneczki przywiązane do dużych sani” – mówi jedna z kobiet.
– „Teraz już ani takich zim nie ma, ani sani, ani koni na wiosce. Wszystko się pozmieniało.”
Tradycja przekazywana młodym
Członkinie Koła podkreślają, że to, co najważniejsze, to przekazywanie tradycji młodemu pokoleniu. – „Z dawien dawna pielęgnujemy nasze tradycje w Bondarach. Przekazujemy je młodym. W przygotowaniach Wigilii uczestniczyli też młodzi – pomagali piec pierniki.”
W tym roku Koło ma też szczególny powód do dumy. – „Zajęliśmy pierwsze miejsce w województwie podlaskim na tradycyjny stół wigilijny” – mówią z radością.
Na nagrodzonym stole znalazły się m.in. ziemniaki z siemieniem lnianym, potrawa według przepisu babć. – „Niektórzy jedzą je pierwszy raz i są zachwyceni” – słyszymy.
Spotkanie ludzi
W Bondarach Wigilia to nie tylko jedzenie i zwyczaje. To przede wszystkim spotkanie ludzi.
– „Czekamy, żeby było nas jak najwięcej. Cieszymy się, że doczekaliśmy kolejnej Wigilii. Żyjemy w zgodzie” – podkreślają gospodarze.
Na ścianie wisi gwiazda kolędnicza, obok zielona jemioła – na szczęście. Jest śpiew, życzenia zdrowia i spokoju. I nadzieja, że za rok znów się spotkają.
Array
Red. Marta Śliwińska
Fot. Marta Śliwińska Podlaskie24.pl









