TERAZ, NIE ZARAZ. Wywiad z Martą Molską

Napisała o sobie: „Wszystkie dziewczynki, które zaczynają tańczyć mając 10 lat marzą o tym, by być wspaniałymi tancerkami. Nie ja. Ja zawsze marzyłam, by uczyć i tworzyć.” Realizuje więc niekonwencjonalne projekty artystyczne, które są jej prywatną interpretacją rzeczywistości. Nie dzieli życia na sukcesy i porażki. Od stagnacji woli ciągły rozwój. Działa tu i teraz. Marta Molska. Tancerka, choreograf, dyrektor, kobieta biznesu. Aż kobieta!

Marta, mam wrażenie, że w Twoim przypadku sukces goni sukces. Nie dość, że jesteś uznaną tancerką i choreografem to jeszcze współwłaścicielką agencji marketingowej, członkinią Podlaskiego Stowarzyszenia Właścicielek Firm Klubu Kobiet Biznesu. W marcu zostałaś, jako jedyna kobieta, powołana do Podlaskiej Rady Przedsiębiorczości. Dużo tego! A nie wymieniłam wszystkiego. Pokazujesz, że biznes nie jest wyłącznie domeną mężczyzn, że jest również rodzaju żeńskiego.

Bo biznes jest domeną ludzi. To właśnie oni go kreują. Jestem ogromną pasjonatką biznesu. Tak naprawdę od dziecka inspirowałam się moim bratem, który też próbował różnych biznesów. Miałam takie założenie, że w życiu najpierw się uczymy a potem wyciągamy wnioski i rozwijamy się. Uwielbiam to, co robię. Mam swoją pasję, mam taniec. Realizuję się zarówno jako dyrektor instytucji kultury, jak i wspólnik w agencji marketingowej. Za zawodu jestem choreografem i socjologiem. Staram się to wszystko ze sobą łączyć.

Jesteś również pomysłodawczynią i założycielką Stowarzyszenia Freeway…

Tak. Stowarzyszenie realizuje wydarzenia artystyczne, różne niezależne projekty – od filmów, po  zawody, jak np. Street Noise, czy teraz spektakl „Aż Kobieta”.

To cudowne, kiedy praca może stać się pasją. Jednak za tym, co robisz musi stać i wiedza i doświadczenie. Wydaje mi się, że w biznesie nie można po prostu, bez żadnego przygotowania powiedzieć, że będę to robić i być w tym dobrym.

Jestem socjologiem biznesu. Tu muszą iść ze sobą w parze i wiedza i intuicja. W branży marketingowej, w branży IT, szczególnie działającej on-line, wiele się zmienia z miesiąca na miesiąc. To, co mamy teraz, za pół roku będzie już nieaktualne. To jest ciągła nauka, na którą wykorzystują każdą chwilę. Zakładając swoją pierwszą firmę kilka lat temu, miałam już przyswojone  wszystkie informacje na temat rachunkowości, podatków, prowadzenia firmy, rentowności, sezonowości, umówi i różnych innych niuansów prawnych.

Powtórzę się, ale zrobię to celowo – tancerka, choreograf, człowiek biznesu, dyrektor. I kobieta. Albo aż kobieta! Tym samym chcę nawiązać do spektaklu tanecznego, który niedawno wyreżyserowałaś. Skąd pomysł na takie działanie?

Zawsze chciałam zrealizować spektakl. To od zawsze było moim marzeniem. Scenariusz pojawił się półtora roku temu, z czego pierwsze wersje wylądowały w koszu i nigdy nie ujrzały światła dziennego. „Aż Kobieta” to był prezent na moje trzydzieste urodziny – zrobiłam go sobie i innym. Jestem bardzo młoda jeżeli chodzi o biznes i takie realizacje, ale też bardzo wcześnie zaczęłam, bo pracuję tak naprawdę już od 12 lat.

Czym sie inspirowałaś? Co chciałabyś za jego pośrednictwem przekazać i komu? Czy głównymi odbiorcami mają być kobiety, sugerując się jego nazwą?

To jest spektakl skierowany do ludzi, którzy szukają inspiracji, albo są przytłoczeni codziennością. Perspektywa jest głównie kobieca, bo ja nie wiem, co czują mężczyźni niestety. Bo jestem aż i tylko kobietą! Chciałam w tym spektaklu pokazać historie kobiet, które znam. Niekoniecznie są to kobiety, która akurat tańczą w spektaklu, a które są moimi wieloletnimi przyjaciółkami. Wspaniałe, fantastyczne i inspirujące dziewczyny. Próbowałam to wszystko zawrzeć w kilku historiach, połączyć i pokazać to, co jest w naszej głowie, to, co jest w myślach kobiet. Mamy bardzo podobne myśli, wszystkie porównujemy się do innych. Potrzebujemy tego filtra w Instagramie, żeby poczuć się lepiej, żeby lepiej wyglądać i cały czas mamy tę ogromną porównywarkę w postaci mediów społecznościowych.

Czy w takim razie spektakl jest trochę próbą walki ze stereotypami przypisanymi kobietom?

Nie lubię używać określenia stereotyp kobiety. Bardzo mocno wierzę w to, że nie ma kobiet lepszych i gorszych. Tak samo, jak nie ma mężczyzn lepszych i gorszych. Każdy z nas wybiera swoją własną drogę realizacji. Jeżeli kobieta czuje się spełniona jako żona i matka to fantastycznie. Ja czuję się spełniona jako kobieta biznesu, jako choreograf i to mi daje ogromne szczęście, bo nie wszystko da się połączyć. Nie wierzę, że jest jakiś złoty środek i multitasking, bo doba ma dalej 24 godziny. Mimo tego, że Google mówi, że przez multitasking mamy 31 godzin, to nie jest to prawdą. Mamy nadal 24. Ja wybieram biznes. Pracuje średnio 100 godzin tygodniowo. Mam dwa etaty. Dochodzą do tego próby. Jest tego trochę.

W Twoim życiu dużo się dzieje. Czujesz, że to jest Twój moment, Twój czas?

Sądzę, że nie można czekać. Ludzie czekają na wiosnę, na lato, na urlop. I myślą: zrobię to później, zrobię to po świętach, za chwilę to zrobię. Ale masz teraz i masz dziś. I każdy kolejny tydzień odwlekania tego, to strata twojego czasu, którego nie da się nadrobić. Jesteśmy w stanie odbić się od dna, zarobić pieniądze, ale czasu nie odzyskamy ponownie. Dlatego trzeba to robić teraz, a nie zaraz!

Wydaje sie, że jesteś typem kobiety, który, tak jak już wspomniałaś, nie lubi czekać, ale też taką, która lubi decydować i mieć wpływ na to, co się dzieje w jej życiu?

Jestem człowiekiem dość autorytarnym. To jest moja wada, z którą staram się walczyć. Lubię mieć decyzyjności tak naprawdę na każdej płaszczyźnie swojego życia. Lubię wiedzieć, co mogę i jak mogę. I też uważam, jak to mówi Zuckerberg, że coś jest lepsze zrobione niż perfekcyjne, bo jeżeli czegoś nie zrobimy, to cały czas będziemy dążyć do perfekcji. I wtedy może nigdy nie będzie dość dobre, by to pokazać. Za kilka dni po raz trzeci zagramy spektakl. Kiedy pokazałyśmy go po raz pierwszy, to nie był on do końca taki, jak byśmy chciały. Nadal taki nie jest, na każdej kolejne odsłonie uczmy się i poprawiamy. To jest nasze. Oczywiście staje się on coraz lepszy i coraz bliższy temu, co chciałybyśmy pokazać, ale idealny pewnie nigdy nie będzie.

W spektaklu główny nacisk kładziesz na taniec, czy muzykę? Można go nazwać spektaklem taneczno-muzycznym?

Bardziej tanecznym. Mamy fantastyczne polskie piosenki, na których jest zbudowany. Uwielbiam polską muzykę, polskich muzyków i bardzo ich cenię. De facto inspiruję się samymi wokalistkami. Spektakl ruchem przekazuje myśli kobiet. Jest w nim bardzo dużo treści, dużo czytałyśmy tekstów, wiele razy te teksty zmieniałam, żeby było idealnie, ale i tak nie było.

Dobra choreografia według Marty Molskiej to perfekcyjny ruch, czy przekazanie prawdziwych emocji?

Dobra choreografia to taka, którą się czuje. Czuje ją osoba, która tańczy i czuję ją osoba, która na nią patrzy. Pojawia się katharsis i ten moment utożsamienia się. Ruch nie musi być trudny, skomplikowany. On musi oddawać emocje i prawdziwość.

Uczysz innych tańca. Jakie to uczucie patrzeć na swoich podopiecznych, którzy tańczą na scenie?

Najlepsze na świecie, bo jest to rodzaj naszego dzieła. Wszystko, co tworzymy, zostaje na tym świecie – czy to jest firma, czy pokaz taneczny. Mam takie, do których wracam po kilkunastu latach. To jest ogromna przyjemność, ogromna satysfakcja i chyba najpiękniejsza rzecz. To jest kultura. To jest tak ogromna siła. Nieważne, czy robię biznes, czy choreografię, po prostu uwielbiam tworzyć. Uwielbiam kreować i dla mnie to jest coś fantastycznego.

Mówiłyśmy już o sukcesach, a czy miewasz w ogóle jakieś porażki? I jak je przyjmujesz?

Tak naprawdę na swoim koncie mam ogrom porażek. I to jest takie normalne. Nie dzielę życia na sukcesy i porażki. Dzielę życie na codzienność. Każdego dnia mamy coś, co nam wyjdzie i coś, co nam nie wyjdzie. Jestem bardzo szybka, za szybka, więc często nawet weryfikując jakąś umowę zdarza mi się coś pominąć, puścić dalej, a później ona do mnie wraca. Jeżeli miałabym mówić o swoim sukcesie to jest to na pewno jest to, że mam ogromną intuicję do ludzi i pracuję z najlepszymi ludźmi na świecie. Nie zamieniłabym ich na innych – czy to w MDK-u w Ostrowi Mazowieckiej, w agencji Do It Crew w Białymstoku, w spektaklu, czy też w innych projektach. Stoi za mną tak wielka baza fantastycznych ludzi i to dzięki nim jestem, gdzie jestem. Trzeba ich dostrzegać i się nimi inspirować. Uczyć się na ich błędach, wziąć to, co najlepsze. Robić swoje błędy, błądzić, odnajdować się i żyć szczęśliwie.

A jak to się stało, że zostałaś dyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury w Ostrowi Mazowieckiej? Dodajmy, że bardzo młodym, o ile nie najmłodszym.

Najmłodszym byłam chyba dwa lata temu. Nie wiem, jak jest teraz. Wygrałam ten konkurs jako osoba z zewnątrz. I naprawdę wygrałam go niechcący, bo chciałam tylko wynająć salę. Nie wiedziałam nawet jak przebiegają takie konkursy. Oczywiście wiedziałam, że mam mocną teczkę, bo kiedy ją składałam, to miałam wiele różnych dyplomów, ale nigdy szczególnie ich nie zbierałam, nie weryfikowałam. W prywatnych firmach raczej nikt nie zwracał na nie uwagi, było to zbędne. A tam jednak to się przydało. Próbuję czegoś nowego. To jest fantastyczne, że mogę łączyć dwa województwa. Sama siebie rozliczam z tego, jak moje plany, moje realizacje są wdrażane w życie.

Słuchają tego wszystkiego nasuwa mi się na myśl pytanie: czy Marta Molska w ogóle odpoczywa? Czy ma na to czas?

Za kilka dni wyjeżdżam na urlop. Po raz pierwszy od 7 lat. Będę odpoczywać przez tydzień i przez święta. Muszę przyznać, że niewiele mam takiego wolnego czasu. Czasami jest to 5 godzin snu, praca do 1.0 0 w nocy, wielogodzinne siedzenie przy komputerze. Uwielbiam to sformułowanie, że to jest nienormowany czas pracy. Bo czy jako dyrektor, czy współwłaściciel  agencji, nigdy nie udało mi się przepracować 40 godzin tygodniowo w żadnym z tych miejsc. Nigdy. To zawsze jest te 50 godzin. Kiedyś zrobiłam rozliczenie, jak to u mnie wygląda i wpadłam w panikę. Zaczęłam sobie wyznaczać godziny,  po to, by znaleźć czas dla siebie. Ale ten czas dla siebie spędzam na przykład na próbach z dziewczynami, co też jest pewnego rodzaju wysiłkiem, w tym przypadku fizycznym. Staram się nie narzekać. Czasami mój organizm mówi stop, koniec kropka, teraz śpisz. I po postu zasypiam. Nie da się inaczej.

 

Więcej już wkrótce zobaczycie w PodlaskieTV

Red. Marta Śliwińska

Fot. Gniewko Głogowski/Podlaskie24.pl

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy