Po ostatnich incydentach w Anglii, w których zwolennicy teorii spiskowych palili nadajniki 5G, myśląc, że powodują epidemię koronawirusa, istnieje uzasadnione podejrzenie, że podobne sytuacje mogą pojawić się (a nawet już były próby) w Polsce. Czy należy obawiać się sieci 5G, czy jej szkodliwość to jedynie kolejna z teorii spiskowych?
Czym jest 5G?
5G to piąta generacja sieci mobilnych. To poważny krok w ewolucji dzisiejszych sieci LTE. 5G jest projektowane, aby sprostać bardzo dużej ilości połączeń na raz, z którą poprzednie generacje nie byłyby w stanie sobie poradzić. Zapewni również działanie Internetu Rzeczy (ang. Internet of Things – koncepcja, wedle której przedmioty codziennego użytku mogą pośrednio albo bezpośrednio gromadzić, przetwarzać lub wymieniać dane za pośrednictwem sieci komórkowej) z miliardami połączonych ze sobą urządzeń.
5G w Polsce
Sieć PLAY uruchomiła jakiś czas temu nadajniki 5G Ready – w tym w województwie podlaskim. Zasięg sieci 5G Ready obejmuje już około połowy naszego województwa. Jednak po wczytaniu się w informacje, możemy zauważyć, że to jest trochę „ściemnione” 5G. Jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie PLAY:
„5G READY to zaawansowana sieć LTE gotowa na technologię 5G, która pojawi się w przyszłości”
Znaczy to, że to tak naprawdę nadal jest ta sama technologia, jedynie ulepszona. Ma dopiero pozwolić na przyszykowanie się do kolejnej generacji, jaką jest faktyczne 5G.
Faktem jest jednak to, że istnieją poważne plany wprowadzenia kontrowersyjnej sieci do powszechnego użytku na terenie Polski, oraz zostają już przeprowadzane testy „tej prawdziwej” sieci 5G.
To oczywiście wiąże się z niezadowoleniem środowiska „anty 5G”, które w ubiegłych latach organizowało głośne protesty przeciwko wprowadzeniu tego rozwiązania. W październiku ubiegłego roku, w Krakowie policja złapała grupę mężczyzn, którzy szlifierkami kątowymi próbowali zniszczyć nadajnik należący do sieci T-MOBILE. Co ciekawe – nie było tam żadnych stacji bazowych 5G, więc mężczyźni próbowali zniszczyć nadajnik internetowy, z którego sami korzystali na co dzień.
Nowa generacja sieci mobilnej a koronawirus
Coraz częściej widzimy w sieci obrazki, łączące daty wprowadzenia nowych typów sieci bezprzewodowej na przestrzeni ostatnich stu lat, z epidemiami. Autorzy łączą wynalezienie radia i pojawienie się grypy hiszpanki, 3G z SARS i 4G z pojawieniem się wirusa Ebola. Pojawiają się także teorie związane z łączeniem nadajników sieci 5G z chorobą COVID-19. To jednak oczywista bzdura.
Zwolennicy „anty 5G” połączyli fakt, ze epidemia rozpoczęła się w chińskim mieście Wuhan, z wprowadzeniem technologii 5G właśnie w Chinach. Pominęli jednak to, że epidemia dotknęła również kraje takie jak Irak czy Japonia, gdzie sieć nowej generacji nie jest jeszcze używana. Nie ma również żadnych naukowych dowodów, aby koronawirus mógł mieć jakikolwiek związek z falami radiowymi.
Jak z innymi chorobami?
„5G to kopie systemów mózgu. To jest dosłownie nadanie w szkielet i materię ludzkich neuronów. (…) To wywoływanie chorób i sprowadzanie społeczeństwa na funkcjonowanie na hormonie kortyzonie (pani chodziło chyba o kortyzol – przyp. red.)” – te słowa padły w 2018 roku, podczas sławnego protestu przeciwko technologii 5G w Gliwicach.
W internecie natomiast pojawiają się kolejne wpisy i komentarze „foliarzy” (bo tak ich nazywają internauci niezbyt przychylnie nastawieni do teorii spiskowych. Ta prześmiewcza nazwa pochodzi od czapek z folii aluminiowej, którą zakładali na głowę bohaterowie filmu „Znaki”, w nadziei, że odbiją fale telepatyczne wysyłane przez kosmitów), które sugerują, że promieniowanie związane z siecią 5G powoduje powstawanie nowotworów mózgu u ludzi, bezpłodność, a nawet „gotowanie głowy”.
Trzeba w tym momencie jednak wyjaśnić różnicę między bezpiecznym promieniowaniem a tym „złym”. To niebezpieczne dla ludzi promieniowanie, to promieniowanie jonizujące. Pojawia się przy długości fali wyższej niż ta, którą emituje światło ultrafioletowe – czyli promieni rentgenowskich i gamma. Promieniowanie jonizujące uszkadza ludzkie DNA poprzez wybicie elektronów z podstawowych cząsteczek, co prowadzi do nowotworów i raka. Fale radiowe o niższej częstotliwości, takie jak te w sieciach komórkowych obecnych generacji, nie są jonizujące. Oznacza to, że nie są w stanie powodować takich samych szkód.
Technologia 5G również nie zbliży się nawet do długości fal jonizujących. Co więcej, spektrum częstotliwości tej nowej technologii ma bardzo wysoki współczynnik odbicia. Nie przepuszczają jej nawet zewnętrzne warstwy skóry. W technologii 5G częstotliwości są odbijane w takim stopniu, że umieszczenie dłoni nad anteną telefonu może zablokować sygnał. Tak więc nie ma możliwości, aby nowa sieć komórkowa „gotowała mózg” czy powodowała bezpłodność.
Na razie nie ma dowodów, aby sieć 5G była niebezpieczna w powszechnym użytkowaniu. Nie oznacza to jednak, że nie należy monitorować nowych badań i w razie pojawienia się rzetelnych przeciwwskazań, odpowiednio reagować.
Póki jednak ich nie ma, nie ma więc chyba powodów do obaw.
Red. Kamil Dąbrowski
Fot. Pixabay
Źródła: android.com.pl; www.emfexplained.info; androidauthority