Podlasie to mój dom. Wywiad z Angeliką Kiercul

Jako pierwsza sprowadziła na Podlasie Zumbę i rozkochała w niej tysiące kobiet. Jest jedynym Salsation Master Trenerem w Polsce. Przebojowa i pracowita. Swoją energią i miłością do tańca zaraża też innych – nie tylko w regionie, ale i na całym świecie. Wyszkoliła ponad 500 instruktorów, bo jak sama podkreśla, jej pasją jest taniec, muzyka i nauczanie. Mogłaby pracować i mieszkać wszędzie, ale na swój dom wybrała Podlasie. Angelika Kiercul.

Zacznijmy od początku, od tego skąd w Twoim życiu w ogóle wziął się taniec?

Tańczę od dziecka. Kiedy miałam 6 lat mama zapisała mnie po praz pierwszy na „tańce” do MDK-u. Właściwie była to taka niespełniona pasja mojej mamy, która bardzo chciała tańczyć, ale nie miała do tego warunków. I chyba to pragnienie przelała na mnie (śmiech). Początki wcale nie były takie łatwe. Byłam małą dziewczynką i kazano mi tańczyć z chłopcem. Wstydziliśmy się, że tańczymy razem. Kłóciliśmy się też niesamowicie, a na dodatek uczyliśmy się w tej samej klasie. Później przeniosłam się do nieistniejącego już Klubu „Rytm”. Tam spędziłam wiele lat.

I po tych wielu latach treningów porzuciłaś taniec towarzyski. Dlaczego?

Taniec towarzyski jest na tyle niewdzięczny, że zależy od dwóch osób. Przez lata moi partnerzy się zmieniali – głównym powodem była różnica wzrostu. Dziewczynki rosły szybciej, byłam wysoka, więc mój partner nie mógł być niższy ode mnie. A jeżeli był wyższy, to od razu starszy. I  przez to musiałam tańczyć w starszych kategoriach. Nie miałam więc równych szans ze swoimi rówieśnikami, którzy tańczyli w młodszych kategoriach. Oczywiście później wyrównałam poziom i wygrywaliśmy turnieje nie tylko na Podlasiu, ale i w Polsce. W momencie, gdy osiągnęłam najwyższą klasę taneczną, nie mogłam znaleźć dla siebie partnera. Próbowałam go szukać poza Białymstokiem, przez pewien czas dojeżdżałam do Warszawy. Ale na dłuższą metę było to męczące i wiązało się z koniecznością przeprowadzki. Trzeba było więc podjąć decyzję.

Ostatecznie jednak dalej tańczyłaś…

Zaczęłam szukać innego kierunku w tańcu. Zaczęło się od „fitnessów”. W czasach studenckich wyjechałam na wakacje do Kanady. Pracowałam w szkole tańca i tam po raz pierwszy zetknęłam się z Zumbą.

To był rodzaj tanecznej miłości od pierwszego wejrzenia?

Urzekły mnie fajna muzyka i radosne okrzyki. To było takie niepoukładane! Skoki i zabawa. Spodobała mi się forma tego tańca.

I wtedy postanowiłaś jako pierwsza sprowadzić Zumbę na Podlasie?

Nie od razu. Minęło kilka miesięcy. Szkoła tańca, w której pracowałam chciała wprowadzić coś nowego do swojej oferty. I wtedy przypomniałam sobie o Zumbie, ale tak naprawdę sama nie wiedziałam do końca o co w niej chodzi. W Internecie znalazłam tylko dwa filmiki z układami. Pojechałam też na szkolenie, które było w ogóle pierwszym tego typu szkoleniem w Polsce. Ale ciągle było mi mało, szukałam dalej. Oczywiście, mogłam wziąć płytę DVD, nauczyć się choreografii na pamięć, a później poprowadzić zajęcia. Jestem jednak perfekcjonistką i żeby uczyć innych, sama musiałam rozumieć, dlaczego stawia się takie, a nie inne kroki. Myślałam, że nie nadaję się na instruktora, że nie umiem nie zwracać uwagi na technikę, szczególnie, że przez tyle lat tańca towarzyskiego słyszałam: proste plecy, ściągnij palce. Zumba jest na tyle prosta w swojej formule, żeby nie trzeba było jej uczyć, a dla mnie to było trudne, niezrozumiałe. Od zawsze zależało mi na uczeniu poprawności ruchu, a tutaj nie było na to miejsca.

Prekursorka Zumby na Podlasiu

Z jednej strony było fajnie być pierwszą, bo to nowość, ale z drugiej strony ciężko było przekonać do tych nowości ludzi. Wiele osób myślało, że chodzi o rumbę, że zrobiliśmy po prostu literówkę w nazwie.

Co to jest zumba

Tak naprawdę to ciężko ją zdefiniować. To jest coś pomiędzy tańcem a fitnessem, ale nie ma w niej techniki – ani fitnessu ani tańca. To rodzaj tańca przekazywany zabawą i zabawy przekazywanej tańcem.

Białystok tańczy

W pierwszym maratonie w 2011 roku wzięło udział aż 200 osób! A to jest dużo, biorąc pod uwagę fakt, że było to coś zupełnie nowego. Mogę chyba powiedzieć, że rozkręcałam Zumbę na Podlasiu, a także mocno przyczyniłam się do jej sukcesu w Polsce. W pewnym momencie stałam się jednym z najpopularniejszych instruktorów w kraju. Często wyjeżdżałam. Wyszkoliłam wiele osób. Byłam też pierwszą osobą, która nagrała zumbowy klip i wrzuciła go do sieci. Z relacji wielu osób wynika, że właśnie dzięki temu filmowi w Polsce pojawiło się nawet o 2 tysiące więcej instruktorów Zumby.

I kiedy byłaś już specjalistką pojawiło się Salsation. Zumba przestała Ci wystarczać?

Tak, Zumba przestała mi wystarczać. Szukając nowych inspiracji przypadkiem na YouTube natrafiłam na Alejandro Angulo. Miał świetną muzykę i wspaniałe ruchy, które wyróżniały się na tle innych instruktorów. Ruszał się tak płynnie, tak świadomie. Cały czas myślałam, że to także jest zumba, ale jakaś taka „lepsza”. Kiedy zainteresowałam się tym tematem bardziej, dowiedziałam się, że jest to Salsation – autorski program stworzony właśnie przez Alejandro. Udało mi się nawiązać z nim kontakt. Niedługo po tym mieliśmy okazję spotkać się w Polsce – zaproponował mi wspólny występ. Później pojechałam do Szwecji na specjalnie szkolenie. Uczestniczyło w nim tylko 6 osób wybranych przez Alejandro. Tam poznałam Salsation bliżej. Po powrocie zaczęłam prowadzić zajęcia w Polsce.

I znów byłaś pierwsza? Znów przecierałaś szlaki?

Dokładnie. Z jednej strony było mi łatwiej, bo miałam już swoich odbiorców taneczno – fitnessowych, ale też i trudniej, bo oni kochali Zumbę, wiec po co im było coś więcej. Musiałam udowodnić, że mam coś jeszcze lepszego.

I udało się!

Tak, bo jestem trochę szalona i jak już w coś uwierzę, coś pokocham, to idę w to. Fascynowało mnie wnikanie w tekst piosenek. Ktoś mógłby zapytać, po co? A to jest takie fajne! Alejandro zaproponował mi przejście egzaminu na Master Trenera. I dzięki temu zostałam pierwszym Master Trenerem Salastion na świecie, poza Chinami. Teraz tacy trenerzy są w większości państw, ale w Polsce nadal jestem jedyna.

Na czym polega bycie Master Trenerem

Do moich obowiązków należy nauczanie, warsztatowanie, dokształcanie, sprawowanie pieczy nad instruktorami, kontrola jakości, sprawdzanie zajęć i egzaminowanie. Bo w Salasation są różne poziomy instruktorskie.

Miłość do tańca to jedno, ale Ty z wielkim zaangażowaniem uczysz też innych….

Zawsze powtarzam, że moją pasją nie jest sam taniec. Moja pasja to jest taniec, muzyka i uczenie. Nie mogę powiedzieć, że których z tych trzech obszarów wolę bardziej. Nie wyobrażam sobie tańca bez muzyki. Dlatego też pokochałam Salsation, bo choreografie są stworzone idealnie do jednego utworu. Układ taneczny ma oddać klimat danego kawałka – jego zmiany rytmiczne, mocniejsze uderzenia.

Co czujesz, kiedy widzisz swoich podopiecznych na scenie?

To niesamowite uczucie widzieć, jakie postępy robią moi instruktorzy. Tym bardziej jeżeli są to osoby, które przyciągnęłam do tańca trochę na silę, bo widziałam potencjał, a teraz świetnie sobie dają radę. To właśnie kocham w nauczaniu.

Czy jest coś, co mogłabyś robić, gdybyś nie była tancerką i instruktorem?

Dużo rzeczy! Uwielbiam szyć. Mam nawet ukończony kurs projektowania i krawiectwa. Nie umiem odpoczywać biernie. Oczywiście, czasami czuję zmęczenie ruchem i wtedy dwa dni całkowitego spokoju mi wystarczą. Takim zajęciem, przy którym wyłączam całkowicie głowę jest stylizacja paznokci. Nie myślę wtedy o pracy, o choreografiach. Interesuję się też dietetyką, dietoterapią i profilaktyką nowotworową.

Moim domem jest Zabłudów

Mój mąż pochodzi z Zabłudowa. Lubię tu mieszkać, chociaż na początku myślałam, że się nie odnajdę. Od kiedy jestem w Salsation, czyli od kilku lat, bardzo dużo jeżdżę po świecie. Dostaję też mnóstwo propozycji pracy w zagranicznych szkołach tańca.

Nie żałujesz, że zostałaś na Podlasiu? Nie masz poczucia, że coś Ci ucieka? Mogłabyś przecież pracować i mieszkać wszędzie…

Właśnie nie! Jestem, i mówię to z czystym sumieniem, lokalną patriotką. Podlasie to mój dom. Dużo podróżuję. Bywa, że nie ma mnie w Polsce przez kilka miesięcy, ale wiąże się to zawsze z odliczaniem dni do powrotu.

Red. Marta Śliwińska

Fot. Mateusz Charko/ zb. Angeliki Kiercul

0 0 votes
Article Rating
  • Lider nowy

Powiązane artykuły:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Partnerzy